Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ekologiczna rewolucja może Polskę kosztować 50 mld euro

Agaton Koziński
Siedem najbogatszych państw UE lobbuje, aby zredukować emisję dwutlenku węgla nie o 20, lecz aż o 30 procent

Powraca temat - jak bardzo Unia Europejska jest gotowa obniżyć emisję CO2. Mimo że na ubiegłorocznym szczycie UE zapadła decyzja, że cała Unia ma ją ograniczyć do 2020 r. o 20 proc., najbogatsze państwa Wspólnoty znów postulują, by ten pułap podnieść do 30 proc. Ten problem będzie dyskutowany podczas rozpoczynającego się dziś szczytu Unii. Wiążąca propozycja może natomiast paść za tydzień, na nadzwyczajnym posiedzeniu przywódców UE, którzy mają się spotkać w Kopenhadze.

Gdyby UE zaakceptowała takie rozwiązanie, oznaczałoby to duże problemy dla Polski. - To nawet nie jest kwestia pieniędzy. My fizycznie nie jesteśmy w stanie dokonać tak wielkich redukcji w tak krótkim czasie - podkreśla w rozmowie z "Polską" prof. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej, doradca ministra gospodarki.

Siedem krajów UE: Szwecja, Francja, Finlandia, Niemcy, Hiszpania, Wielka Brytania i Dania zapowiedziały, że są one gotowe do redukcji emisji dwutlenku węgla o 30 proc. "Potwierdzamy to, co obiecaliśmy wcześniej, że będziemy gotowi do obniżenia produkcji CO2 o 30 proc." - powiedział oficjalnie na konferencji prasowej Per Stig Moller, minister spraw zagranicznych Danii, który występował w imieniu całej siódemki.

"Z powodu kryzysu gospodarczego cięcie emisji o 30 proc. nie będzie trudniejsze niż obniżka o 20 proc. Koszty obu operacji są w sumie podobne" - wtórował mu David Miliband, szef MSZ Wielkiej Brytanii.

Podobne propozycje wysuwa także Komisja Europejska. Z kolei europarlament proponuje, by emisję CO2 w całej Unii obciąć o 25-40 proc.

Polska konsekwentnie nie zgadza się jednak na propozycję zwiększenia poziomu redukcji. - Niech robią tak ci, którzy to proponują - podkreśla w rozmowie z "Polską" Mikołaj Dow-gielewicz, minister ds. europejskich.

Jesteśmy przeciwni tym propozycjom, gdyż ten ekozapał państw Zachodu oznaczałby dla nas konieczność natychmiastowej reformy całego naszego systemu energetycznego. Już teraz, by sprostać wymaganiom 20-procentowej redukcji, będziemy musieli wydać gigantyczne sumy. Jak szacuje prof. Żmijewski, do 2020 r. zapłacimy ok. 50 mld euro na przebudowę krajowego sektora energetycznego. Gruntownej renowacji wymagają istniejące elektrownie, a także sieć przesyłowa. Trzeba będzie także zbudować nowe elektrownie, a także ocieplić setki tysięcy budynków w Polsce. - Tylko to ostatnie będzie kosztowało 10 proc. oszacowanej przeze mnie sumy - podkreśla Żmijewski.

Właśnie wielość zadań, jakie należy wykonać, sprawia, że nie bylibyśmy w stanie spełnić obowiązku 30-procentowej redukcji emisji CO2. - By z tego się wywiązać, musielibyśmy przykładowo ocieplić dwa razy więcej budynków. Tu nawet nie chodzi o to, że oznacza to wyższe koszty. Zwyczajnie nie mielibyśmy dość ludzi, by tego dokonać - zaznacza Żmijewski.

Ten temat był powodem dyskusji na ubiegłorocznym szczycie UE. Wtedy część państw Unii, z przewodzącą wtedy Wspólnocie Francją, także podnosiła postulat ustalenia poziomu redukcji na 30 proc. do 2020 r. Wtedy jednak premierowi Donaldowi Tuskowi udało się zbudować koalicję złożoną z państw Europy Środkowej, a także Włoch, która zdołała zablokować ambitne plany części państw UE. Ostatecznie stanęło na tym, że Unia zobligowała się do redukcji emisji dwutlenku węgla o 20 proc. W dokumenty wpisano wprawdzie liczbę 30 proc. - ale z adnotacją, że osiągniemy ten poziom tylko wtedy, gdy na podobny poziom cięć zgodzą się inne państwa świata. Na to się nie zanosi.

- Nikt nie ma pomysłu, jak dokonać tak dużej redukcji. Tak naprawdę to tylko hasło polityczne rzucane przez państwa o najniższym poziomie produkcji CO2 - tłumaczył we wczorajszym wywiadzie dla "Polski" Maciej Nowicki, od przedwczoraj były minister środowiska.

Okazuje się jednak, że wystarczył szczyt klimatyczny w Kopenhadze, by siedem państw (które same określają się jako światowi liderzy globalnej ekorewolucji) powróciło do koncepcji wyższego poziomu redukcji. Same one przyznają, że trwający dziś i jutro szczyt jest zbyt krótki, by przeforsować ten pomysł. Nie ukrywają jednak, że liczą na to, że przez dwa dni uda im się przygotować grunt pod podjęcie takiej decyzji podczas nadzwyczajnego szczytu, który odbędzie się w Kopenhadze 17-18 grudnia.

Przywódcy tej unijnej siódemki mają nadzieję, że ta deklaracja przekona inne państwa, by także zgodziły się na redukcję emisji dwutlenku węgla. Na razie najwięksi producenci CO2 jak USA, Rosja, Chiny czy Indie nie chcą jednak przystać na kompromis proponowany przez UE.

Końcówka szczytu klimatycznego zapowiada się ekscytująco. Oprócz przywódców UE ma wziąć w niej udział prezydent USA Barack Obama. Początkowo zapowiadał, że przyjedzie do Kopenhagi 9 grudnia. Teraz zmienił zdanie i oznajmił, że będzie w Danii 18 grudnia, ostatniego dnia szczytu.

- Nie wierzę , by zgodził się on jednak na globalne porozumienie. USA pracują nad dokumentem dotyczącym obniżki emisji CO2 w swoim tempie. Poza tym na pewno wolałyby podpisać je za rok w Meksyku. W końcu to ich sąsiad, członek wspólnoty NAFTA. Zwrot Protokół z Meksyku brzmi dla nich lepiej niż Protokół z Kioto - zaznacza prof. Krzysztof Żmijewski.

Swój pomysł na rozwiązanie problemu nadmiernej produkcji dwutlenku węgla ma też Parlament Europejski. Przedstawi go dziś jego szef, Jerzy Buzek, w przemówieniu otwierającym unijny szczyt. "Polsce" udało się dotrzeć do jego tez. Kluczowe mają być dwie koncepcje. Były premier ma wezwać inne kraje świata, by - podobnie jak państwa Unii Europejskiej - wywiązały się z zobowiązań, których podjęły się, podpisując Protokół z Kioto. Zaapeluje też do państw UE, by solidarnie dzieliły koszty redukcji emisji CO2.

Wprawdzie Buzek nie mówi tego wprost, ale te słowa to wyraz solidarności z uboższy-mi krajami Europy Środkowej. Teraz muszą one przekonywać unijną siódemkę, że stosowanie proponowanej przez nie zasady "zanieczyszczający płaci" stałoby się dla nich kajdanami blokującymi ich dalszy rozwój.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto