Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PO gubi się w komisji hazardowej

Mariusz Staniszewski
Gadzinowski: Komisja śledcza chciała mnie wplątać w aferę
Gadzinowski: Komisja śledcza chciała mnie wplątać w aferę fot. Adam Warżawa
Wczorajsze posiedzenie komisji zdominowały dyskusje nad sensem przesłuchiwania wszystkich wezwanych świadków

Członek komisji śledczej Sławomir Neumann z PO ma coraz gorszą passę. Trzej zaproponowani przez niego świadkowie nigdy nie pracowali nad zmianami w ustawach hazardowych. Jednemu nie potrafił nawet zadać pytania.

Pierwszy w osłupienie posłów komisji wprawił Ryszard Maraszek, były poseł SLD. Oświadczył, że nigdy nie pracował nad ustawą hazardową. Był jedynie sprawozdawcą ustawy konsolidacyjnej, która w jeden dokument łączyła kilka ustaw. Te słowa wywołały konsternację. Bartosz Arłukowicz z SLD, by jeszcze bardziej pogrążyć Neumanna, wypytywał Maraszka o to, jak długo jechał z Lubina i jak długo będzie wracał. Okazało się, że 63-letni emeryt bez potrzeby spędził w pociągu szesnaście godzin i na koszt państwa spędził noc w Warszawie. Zbigniew Wassermann z PiS przeprosił Maraszka.

Bardziej burzliwe było przesłuchanie byłego posła SLD Piotra Gadzinowskiego. Swoje wystąpienie zaczął on od cytatu z "Procesu" Franza Kafki: "Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo że nic złego nie zrobił, pewnego ranka po prostu został aresztowany". Były poseł był oburzony, że został wezwany przed komisję, bo nigdy nie pracował nad ustawą o grach losowych. - Czy wezwał mnie pan po to, żeby z mojej uczciwości i pracowitości uczynić alibi dla zamieszania w aferę członków pana formacji? Czy moja obecność związana jest z politycznym planem zaciemniania odpowiedzialności za aferę hazardową? - pytał. Jedynym jego związkiem z hazardem, jak tłumaczył, był zapis w przygotowywanej przez niego ustawie o kinematografii, że część wpływów z gier będzie zasilać Polski Instytut Sztuki Filmowej. - Domagam się przeprosin, bo wezwanie mnie przed komisję przedstawia mnie jako osobę uwikłaną w aferę hazardową - oburzał się Gadzinowski. Choć posłowie PO tłumaczyli, że wezwanie przed komisję nie może nikogo stawiać w złym świetle, to jednak na koniec przewodniczący komisji Mirosław Sekuła przeprosił byłego posła.

Ani o krok do wyjaśnienia afery hazardowej nie przybliżyły posłów zeznania b. posła PSL Jana Kubika, posła SLD Marka Wikińskiego, posła PiS Stanisława Ożóga oraz posła PO Leszka Cieślika. Wikiński i Ożóg potwierdzili tylko, że Zbigniew Chlebowski od kilku lat zgłaszał poprawki korzystne dla właścicieli jednorękich bandytów.

Marek Wikiński w 2003 roku składał poprawki do projektu zmian w ustawie hazardowej. Kiedy został zapytany, czy wie, kto zgłosił poprawkę zmniejszającej stawkę zryczałtowanego podatku od automatów o niskich wygranych z 200 euro miesięcznie do 50 euro, odparł, że jako pierwszy "w formie ustnej" zrobił to Zbigniew Chlebowski. - To jest wiadome - podkreślił.

Z kolei śledczy z PO protestowali, że poprawkę mogła zgłosić Anita Błochowiak z SLD.

Wikiński zaprzeczył także, by komisja finansów dawała Chlebowskiemu delegację do rozmów z wiceministrem finansów Jackiem Kapicą na temat prac rządowych nad projektem zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych.

Przesłuchania te pokazują załamanie się przyjętej przez polityków PO taktyki. Dwa dni ostrych przesłuchań odkrywających kulisy prac nad ustawami hazardowymi za rządów PO jaskrawo kontrastują z zeznaniami świadków, którzy nic nie mogą wnieść do sprawy.

Wczorajszy dzień pokazuje też, że członkowie komisji z PO nie potrafią zrównoważyć afery, w której głównymi bohaterami są ich partyjni politycy, uwikłaniem w niejasne interesy hazardowe ekip SLD i PiS. Nawet podczas środowych przesłuchań śledczy z PO bardziej dociekliwie pytali obecnego ministra finansów Jacka Rostowskiego niż Zytę Gilowską kierującą resortem w rządzie PiS.

Tymczasem opozycja poczuła krew i jest w stanie formułować coraz mocniejsze tezy. - Najważniejsze jest wyjaśnienie tego, co stało się pod koniec lipca i na początku sierpnia 2009 roku - mówi Bartosz Arłukowicz.

Wtedy ekipa PO, mając już prawie gotową ustawę hazardową, nagle zdecydowała się na rozpoczęcie prac nad zupełnie nową ustawą. Do tej pory nikt nie podał wiarygodnego powodu takiej decyzji. Wiceminister finansów Jacek Kapica przyznał, że gdy od Michała Boniego otrzymał polecenie rozpoczęcia prac nad nowymi rozwiązaniami prawnymi, nie pytał o powody. Z kolei szef resortu finansów Jacek Rostowski nawet o tym nie wiedział.

Posłowie opozycji nie są na razie w stanie odpowiedzieć, jaki był powód zmian kierunku prac nad ustawą. - Wiele mogą wyjaśnić dokumenty ABW, które ciągle nie dotarły - przyznaje Zbigniew Wassermann.

Teraz posłowie opozycji będą chcieli zweryfikować, czy premier Tusk zlecił prace nad nową ustawą dlatego, że dowiedział się o akcji CBA wcześniej, nim jeszcze 2 sierpnia 2009 r. poinformował go o tym Mariusz Kamiński. I tworząc ustawę restrykcyjną dla hazardu chciał udowodnić, że lobbyści nie mają wpływu na ustawy tworzone przez PO.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto