Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdzie jesteś, dziecko?

Magdalena Szrejner, współpraca Daniel Sibiak, Andrzej Wdowski
Każdego roku w Polsce do domu nie wraca 3 tysiące nastolatków
Każdego roku w Polsce do domu nie wraca 3 tysiące nastolatków Fot. 123rf
Co roku w wakacje policja dostaje setki zgłoszeń od rodziców oraz opiekunów zaginionych dzieci i nastolatków. Wiele z nich wraca do domu po kilku dniach, części nie udaje się jednak odnaleźć przez lata. Piszemy o tym, dlaczego nawet dzieci kochających rodziców mogą zgubić powrotną drogę do domu

Ola w przyszłym roku chciała się dostać na polonistykę i fotografię. Od wielu lat pisała wiersze. Dostała aparat fotograficzny i zaczęła przyglądać się światu przez oko obiektywu. Marzyła, by fotografowaniem zająć się profesjonalnie. 14 października pojechała do koleżanki pisać pracę na zaliczenie. Wzięła telefon, laptopa i wyszła z domu. Do dziś nie wróciła. Historie podobne do tej, która przytrafiła się Oli Bogusławskiej, co roku zdarzają się kilku tysiącom nastolatków w całej Polsce. Nie wszystkie kończą się happy endem. Część młodych ludzi zrywa kontakty z rodziną i najbliższymi na wiele lat. Niektórzy odnajdują się poza granicami kraju, zdarza się, że są przetrzymywani wbrew swojej woli, zmuszani do prostytucji. Psychologowie, którzy współpracują z policją i fundacją Itaka, zajmującą się poszukiwaniami zaginionych osób, twierdzą, że najwięcej nastolatków "gubi się" w trakcie wakacji. W trakcie dwóch letnich miesięcy do policji wpływa nawet kilkaset zgłoszeń o nastolatkach, które wyszły z domu i nie wróciły.

Chciała pisać wiersze

Rodzice Oli Bogusławskiej kilka lat temu przenieśli się do Londynu. Dziewczyna pojechała z nimi, ale wiedziała już, że chce studiować wymarzoną polonistykę. - W Londynie nie można przecież studiować tego kierunku, więc zdecydowała, że chce przyjechać do Polski. Tu chciała pójść do ostatniej klasy gimnazjum, a potem do liceum i zdać maturę - mówi Joanna Bogusławska, mama Oli. - Pozwoliliśmy córce przyjechać do Polski i tu się uczyć. Zamieszkała z moją mamą, ale widywaliśmy się kilka razy do roku. Ola przyjeżdżała do nas na wakacje, na święta. Dobrze się uczyła, nigdy nie sprawiała żadnych problemów. Była bardzo obowiązkowa. Zawsze, kiedy wychodziła do koleżanki lub spotykała się ze znajomymi, mówiła dokąd idzie i o której wróci. Nigdy nie zdarzyło jej się spóźnić na tyle, byśmy zaczęli się o nią martwić - mówi mama dziewczyny, która do dziś nie może uwierzyć w to, co się stało. Przez 8 miesięcy Ola ani razu nie dała znaku życia. Zniknęła, zapadła się pod ziemię. O tym, co się z nią dzieje, nie wiedzą jej koleżanki. Nic niepokojącego w zachowaniu dziewczyny nie zauważyli ani nauczyciele z liceum, do którego chodzi dziewczyna, ani szkolny pedagog.

Od października telefon Oli milczy. Policja twierdzi, że dziewczyna zmieniła numer telefonu, ale nie jest w stanie powiedzieć rodzicom, gdzie może teraz przebywać i co się z nią dzieje. - Jak to możliwe, że przez tyle czasu nie udało się nic ustalić - denerwuje się mama Oli. - Ja nie wierzę w to, że moja córka uciekła z domu - ale jednocześnie modlę się, żeby tak było, żeby nie okazało się, że mogła jej się zdarzyć krzywda.

Historia z happy endem

W Polsce rocznie ginie około 3,5 tysiąca nastolatków. Tyle zgłoszeń od rodziców lub opiekunów trafia na policję. Niektórych udaje się znaleźć w ciągu kilku dni, czasem tygodni. Tyle czasu policja szukała 17-letniej Pauliny z Parczowa pod Opocznem. Dwa miesiące temu dziewczyna wyszła rano z domu na autobus, który miał ją dowieźć na lekcje do szkoły w Opocznie. Nie wróciła na obiad ani na kolację. Nie można się było z nią skontaktować. Okazało się, że tego dnia nie dotarła do szkoły. Rodzice zaczęli szukać jej na własną rękę. Wieczorem zawiadomili policję.

W gazetach i na stronach internetowych pojawiły się informacje o zaginionej. Podawano jej rysopis i dokładnie opisano ubranie dziewczyny. Mijały dni. Poszukiwania nie przynosiły jednak spodziewanych rezultatów. Nikt też nie dzwonił na policję z jakimikolwiek informacjami dotyczącymi zaginionej.

Obawiano się najgorszego. Nie brak było głosów, że być może Paulina została porwana i zamordowana. Po kilku dniach poszukiwań rodzice dziewczyny rano zadzwonili na policję, informując, że córka wróciła do domu cała i zdrowa.

- Nie chcieli sprawy w ogóle komentować i podawać szczegółów zniknięcia Pauliny - mówi Barbara Stępień, rzeczniczka opoczyńskiej policji. - Dla nich najważniejsze było to, że wróciła i nic się jej nie stało. Dziewczyna też nie chciała powiedzieć, gdzie przez ten czas była i dlaczego nie dawała znaku życia przez kilka dni, doprowadzając najbliższych do rozpaczy.

Rozmowa zamiast kary

Nie wszystkie historie kończą się jednak równie dobrze. Część osób ucieka i zrywa z rodziną wszystkie kontakty. Ich telefony milczą, konta e-mailowe nie odpowiadają, a oni sami ukrywają się także przed policją. Przez cztery lata policja w Opocznie prowadziła sprawę zaginionej opocznianki. 22-letnia Małgosia pewnego dnia spakowała walizkę i wyjechała z Opoczna. W październiku 2006 r. zadzwoniła do brata i powiedziała, żeby jej nie szukali, że jest zdrowa, a na święta Bożego Narodzenia wróci do domu. Nie wróciła. Ani na te, ani na kolejne. Komunikat o poszukiwaniach kobiety został wysłany do Interpolu. Została znaleziona za granicami kraju i przywieziona do Polski. O tym, co działo się z nią przez tyle czasu nie chce opowiadać. Nie pozwoliła też policji ujawniać miejsca swojego pobytu ani żadnych szczegółów pobytu na kilkuletnim gigancie.

Zdaniem psychologów z fundacji Itaka bardzo ważne jest budowanie dobrych relacji z osobą, która wróciła po ucieczce.

- Wielu rodziców odczuwa ulgę i radość po odnalezieniu się dziecka, ale zaraz potem ogarnia ich wściekłość i gniew, krzyczą, a nie słuchają. Nie próbują roz-mawiać i zrozumieć, dlaczego dziecko uciekło z domu. Zamiast tego wymierzają kary i ustalają zakazy - mówi Aleksandra Andruszczak, psycholog z fundacji Itaka. - To błąd. Z dzieckiem trzeba rozmawiać, opowiedzieć mu co czuliśmy, kiedy go nie było w domu, jak bardzo się o nie baliśmy. Trzeba się zdobyć na taką dojrzałą rozmowę, która pomoże zobaczyć to, czego wcześniej nie widzieliśmy, a co stało się przyczyną ucieczki. Przestrzegamy, by nie karać dziecka, w przeciwnym razie ono natychmiast będzie żałować, że wróciło do domu.

Dzwoń na policję

Rodzice zwykle nawet nie przypuszczają, dlaczego ich dziecko mogło uciec z domu. To dla wielu ogromny szok. Nie wiedzą, co zrobić i kiedy zawiadomić policję. Niektórzy boją się, że policja może ich obciążyć kosztami poszukiwań. Nie ma takiej możliwości, policja jest zobowiązana reagować na każdą sytuację, w której rodzice lub opiekunowie mogą podejrzewać, że stracili kontakt z dzieckiem.

Niektórzy rodzice wstydzą się przyznać do ucieczki dziecka, boją się, że znajomi, sąsiedzi uznają, że to ich wina, że źle wychowali syna czy córkę, że widocznie mają problemy, skoro ich dziecko ucieka z domu.

Tymczasem policjanci i specjaliści z Itaki mówią jednym głosem: szukanie od pierwszych godzin od zaginięcia daje większe szanse i przyspiesza znalezienie dziecka. - Zaginięcie dziecka trzeba zgłosić jak najszybciej - mówi Aleksandra Andruszczak. - Szczegóły łatwo się zacierają w ludzkiej pamięci: w co było ubrane, w którą poszło stronę.

Miał być ślub...

Tak zareagował chłopak 17-letniej Jadwigi Kretowicz, gdy dziewczyna nie wróciła do domu ze szkoły. Dziewczyna z Kamionki pod Wieruszowem wyszła na lekcje w zeszły czwartek. Jak co dzień wsiadła w Mieleszynku do autobusu jadącego do Wieruszowa. Tu jeszcze widzieli ją sąsiedzi. Potem ślad zaginął. W Zespole Szkół nr 2 w Wieruszowie tego dnia nie dotarła na lekcje. Nie wróciła też popołudniowym autobusem do Mieleszynka. Nie pojawiła się w domu przez całą noc. Jej chłopak, 27-latek, z którym dziewczyna mieszkała od jakiegoś czasu, zawiadomił policję, ale do dziś nie wiadomo, gdzie przebywa i dlaczego nie wróciła do chłopaka. Para planowała wkrótce się pobrać. Co się stało z Jadzią? Dziewczyna jest pod prawną opieką siostry, jej mama ma ograniczone prawa rodzicielskie. Jadzia nie dotarła jednak do żadnej z kobiet.

Nie trać wiary

Co, jeśli mimo natychmiastowej reakcji rodziny, dziecka nie udaje się jednak odnaleźć? Wiele osób szuka ratunku u jasnowidzów, godzą się na wróżenie z kart i na wizje. Specjaliści z Itaki nie podchodzą entuzjastycznie do takiej pomocy. Przywołują w pamięci historię matki 13-latka, której jasnowidz powiedział, że jeśli dziś chłopiec się nie odnajdzie, to potem odnajdzie się już tylko martwy. Dziecko znalazło się po dwóch dniach całe i zdrowe, ale jego matka przez ten czas odchodziła od zmysłów.

W Polsce nie ma państwowej instytucji zapewniającej kompleksowe wsparcie w sytuacji zaginięcia człowieka. Jednym z niewielu miejsc, gdzie mogą się zwrócić, jest Itaka, która prowadzi grupy wsparcia dla rodzin. Przy telefonach dyżurują specjaliści ds. poszukiwań: psychologowie, prawnicy i pracownicy socjalni. Są do dyspozycji także po tym, gdy dziecko już wróci do domu.

- Szkoda, że wciąż nie jesteśmy solidarni w poszukiwaniu osób zaginionych - mówi Kinga Siembamb z ITAKI. - W Ameryce wizerunki zaginionych osób umieszcza się nawet na kartonach mleka lub soków, na ścianach w centrach handlowych. W Polsce żaden z producentów napojów nie zgodził się na taką propozycję. Dyrekcje galerii handlowych, oprócz Tesco, z którym współpracowaliśmy, także nie wyrażają zgody na wywieszanie na ścianach galerii osób poszukiwanych. Tłumaczą, że nie chcą psuć samopoczucia klientom.

Co zrobić, gdy dziecko nie wraca? Co zrobić, by wrócić?

Zniknięcie dziecka z domu to szok dla rodziców, ale też sytuacja, z którą sam zaginiony zwykle bardzo źle sobie radzi. Specjaliści z Itaki pomagają rodzicom, którzy poszukują dziecka oraz samym dzieciom, dla których powrót z ucieczki może być trudny.

Co zrobić, gdy dziecko nie wraca do domu o umówionej porze, nie możemy się z nim skontaktować, a jego telefon milczy? Jak najszybciej trzeba ten fakt zgłosić na policję. Policjant poprosi cię o zdjęcie zaginionego. Powinieneś je mieć przy sobie. Jeśli to jedyne zdjęcie, jakie posiadasz - nie zostawiaj go w komisariacie. Wcześniej idź do najbliższego fotografa, który zrobi reprodukcję. Policjant ma obowiązek przyjąć zgłoszenie od razu. Nie ma żadnego przepisu mówiącego, że od chwili zaginięcia do przyjęcia zgłoszenia przez policję musi upłynąć jakiś czas (np. 48 godz.).

Sprawdź, czy w pokoju dziecka jest coś, co mogłoby dać informacje o motywach jego ucieczki lub o miejscu jego pobytu: ostatnio odwiedzane strony internetowe, poczta elektroniczna.

Zadzwoń do wszystkich znajomych dziecka.

Skontaktuj się ze szpitalami i placówkami pomocy społecznej działającymi w okolicy.

Możesz zadzwonić do Centrum ITAKA, na bezpłatny numer: 11 60 00, który Centrum uruchomiło z pomocą Telekomunikacji Polskiej. Sąsiedzi, przyjaciele, znajomi mogą pobrać ze strony ITAKI plakat zaginionej osoby i rozlepić go w okolicy: na przystankach autobusowych, w okolicy szkoły, w uczę-szczanych rejonach miasta. Można także zamieścić informację na portalu Nasza-Klasa, rozesłać zdjęcia zaginionego e-mailem.

Skontaktuj się z redakcjami lokalnych gazet i stacji TV. Poproś o zamieszczenie komunikatu.

Skontaktuj się z programem "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie" (TVP 1) 22 851 10 35

Co zrobić, gdy jesteś na gigancie?

Najlepszym wyjściem jest powrót. Im dłużej odwlekasz powrót do domu, tym trudniej to zrobić. Trudniej będzie spojrzeć rodzicom w oczy. Trudniej będzie się dogadać. Specjaliści z Itaki pomogą ci, by zrobić to w jak najlepszy sposób.

Możesz zadzwonić na bezpłatny numer 11 60 00 lub 0 801 24 70 70 (połączenie za 35 gr niezależnie od długości rozmowy). Przy telefonie przez 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu dyżurują pracownicy Itaki.

Można też napisać do nich e-mail na [email protected]

masz

III

============99 (pp) Rodzinny - zaj - fot duże - Tytuł R(16377300)============

Gdzie jesteś, Córeczko? Czekamy na ciebie w domu

============99 (pp) Rodzinny - zaj - fot duże - Treść R(16377301)============

Zaczęły się wakacje. Jak co roku policja znów dostanie mnóstwo zgłoszeń od rodziców i opiekunów zaginionych dzieci i nastolatków

Fot.123RF

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto