Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kaczyński sięga po ostry język, by powiększyć żelazny elektorat

Rozmawiał Agaton Koziński
fot. Czarek Sokołowski
Z dr Norbertem Maliszewskim, specjalistą od marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Agaton Koziński

Kto zyskuje na sporze o krzyż przed Pałacem Prezydenckim?

Jarosław Kaczyński zachowuje się jak analityk wyciągający wnioski z przeszłości i próbujący zbijać polityczny kapitał na wydarzeniach mu to umożliwiających. Tak było przy okazji afery Rywina. Trzeba było po niej zaproponować projekt polityczny pasujący do ówczesnej sytuacji i on go zaproponował. Później nie zastosował tej techniki w 2007 r. Choć wtedy było to trudne - był szczyt hossy gospodarczej, Polacy cieszyli się z rosnących pensji, a PiS tego nie zrozumiał. Ale teraz jest inaczej. Kaczyński wyczuł po katastrofie smoleńskiej zmianę w nastrojach Polaków i stara się z tego skorzystać. Konsekwencją tego jest jego zaangażowanie w sprawie krzyża. Choć moim zdaniem zbyt szybko i zbyt emocjonalnie wykonał swój manewr.

Dlaczego zbyt szybko?

Kaczyński stara się dzielić Polaków na tych, którzy są za nim, i na tych, którzy są przeciwko niemu. Robi to bardzo ostro, wprowadza nastrój wojenny - bo wiadomo, że podczas wojny trzeba się jasno i zdecydowanie opowiedzieć po jednej ze stron. Właśnie dlatego Kaczyński prowokuje. Ma świadomość, że po wyborach emocje szybko stygną, a on tego nie chce, gdyż te emocje to jego kapitał.

Tylko czemu kumuluje ten kapitał teraz, gdy sezon ogórkowy w pełni?

Przygotowuje się już do wyborów samorządowych. Podtrzymując napięcie, mobilizuje swój żelazny elektorat.

Tylko że wybory samorządowe odbędą się prawdopodobnie w listopadzie. Trudno będzie tak długo utrzymać mobilizację.

Kaczyńskiemu nie tyle zależy na podtrzymaniu mobilizacji, co na powiększeniu grupy, którą może nazwać swym żelaznym elektoratem. Do tej pory liczyła ona dwadzieścia kilka procent. Podczas wyborów prezydenckich udało mu się zdobyć jednak o 20 proc. głosów więcej. Teraz stara się on z tych Polaków uczynić swych lojalnych wyborców. Właśnie dlatego nie pozwala na wygaśnięcie zainteresowania polityką i tragedią smoleńską. Ma świadomość, że nie utrzyma wszystkich, którzy na niego zagłosowali 4 lipca. Ale stara się, by zostało przy nim możliwie jak najwięcej osób.

Na jaki efekt może liczyć?

Spodziewam się, że może zyskać nawet 10 proc. Czyli jeśli jego twardy elektorat przed katastrofą smoleńską był szacowny na 20-25 proc., to teraz może on wzrosnąć do trzydziestu kilku procent. Chce, by ci wyborcy, którzy zagłosowali na niego w wyborach prezydenckich tylko po to, żeby pokazać żółtą kartkę Platformie Obywatelskiej, zostali przy nim na stałe. Ale to niejedyny powód tej niezwykłej aktywności politycznej PiS podczas wakacji.

A o czym jeszcze należy pamiętać?

Widać, że PO zaczyna budować nowy ład medialny, przede wszystkim w telewizji i radiu publicznym. PiS musi się więc przygotować na nową dla niego sytuację - w której nie ma kontroli nad mediami publicznymi. Musi znaleźć sposób, by funkcjonować z ich pominięciem, uniezależnić się od nich.

Jak sobie bez nich radzić?

Odpowiedzią na taką sytuację jest chociażby wsparcie, jakiego PiS udziela Ruchowi 1o Kwietnia. To ugrupowanie stara się zbudować oddolną sieć społeczną i działać na zasadzie marketingu bezpośredniego. Skoro partia nie będzie w stanie dotrzeć do wyborców za pomocą mediów, to musi szukać sposobów, aby kontaktować się z nimi poprzez własnych wysłanników. Do tego potrzebna jest silnie zaangażowana sieć społeczna, która będzie w stanie funkcjonować niezależnie od informacji pojawiających się w najważniejszych mediach. Zresztą ta sieć to wcale nie jest oryginalny pomysł PiS. Przecież w ten sam sposób funkcjonowała Solidarność w latach 80. Różnica będzie właściwie tylko w przekazywanym komunikacie - wtedy mówiło się o walce z komunizmem, teraz natomiast będzie się budowało mit smoleński.

Tyle że taka strategia oznacza, że PiS znów znajdzie się w niszy. Na co będzie mógł liczyć?

Będzie miał oparcie w mniejszym elektoracie niż ten, który poparł Kaczyńskiego w walce o prezydenturę, ale ci wyborcy będą bardziej zmotywowani i zdeterminowani powtarzanymi hasłami ukutymi wokół tragedii smoleńskiej. Ci ludzie będą odporni także na nieprzychylne im przekazy medialne - będą tylko powtarzać, że jest zły rząd i złe media, co będzie ich jeszcze cementować.

PiS od początku swego istnienia przedstawia się jako partia antysalonowa. Tragedia smoleńska zmienia wprawdzie jej retorykę, ale nie położenie. Czy to wystarczy, by odnieść sukces wyborczy?

Owszem, może wystarczyć. PiS będzie korzystał z sytuacji, gdy będzie rosło niezadowolenie z polityki rządu. Kaczyński liczy na efekt kuli śniegowej. Im więcej afer, w które zamieszani są lub będą członkowie PO, im więcej kłopotów gospodarczych, tym bardziej szanse jego partii będą rosły.

Czyli PiS czeka na błąd Platformy?

Na pewno strategia, jaką obrało ugrupowanie Kaczyńskiego, nie jest korzystna dla polskiej sceny politycznej. Przede wszystkim dlatego, że najważniejsza partia opozycyjna buduje swoją pozycję wokół mitu. Kiedyś był nim mit walki z układem, teraz będzie mit śmierci Lecha Kaczyńskiego. To oznacza, że nie będziemy mieli w kraju dyskusji merytorycznej na programy, tylko partie będą okopywać się we własnych niszach. Choć PiS może przynieść to sukces - nawet już w najbliższych wyborach samorządowych.

W jaki sposób?

W tych wyborach przeważnie jest niska frekwencja, także utrwalenie własnego lojalnego elektoratu na poziomie 30 proc. może dać zwycięstwo. Może nie uda się zwyciężyć w dużych miastach, które są ostoją Platformy, ale na poziomie województw PiS może mieć szansę na sukces. Dlatego teraz jesteśmy świadkami tak ostrej, polemicznej retoryki, to dlatego Antoni Macierewicz zaczął mówić o zbrodni smoleńskiej. Ale takiego języka nie będziemy słuchać w nieskończoność - podejrzewam, że najpóźniej po wyborach samorządowych on się zmieni.

Na jaki?

Kaczyński znów wróci do łagodnej polityki i będzie wzywał do zakończenia wojny polsko-polskiej. On ma świadomość, że do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych własny żelazny elektorat nie wystarczy. Dlatego - podobnie jak w wyborach prezydenckich - zacznie stosować politykę miłości, by przyciągnąć do siebie wyborców z politycznego centrum.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto