18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prawa ręka Tuska przed komisją

Andrzej Grzegrzółka Dorota Kowalska
To Mirosław Drzewiecki mógł być źródłem przecieku
To Mirosław Drzewiecki mógł być źródłem przecieku fot. Marcin Obara
Sylwetka Mirosław Drzewiecki - waleczny i niezatapialny. Czy dziś zatonie pod gradem pytań śledczych

Dzisiaj przed komisją hazardową kolejny ważny świadek: były minister sportu Mirosław Drzewiecki. Podczas specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej zaraz po wybuchu afery i ujawnieniu rozmów Rycha ze Zbychem, nie poradził sobie z pytaniami dziennikarzy. Jak będzie dzisiaj?

Na pewno padnie pytanie, dlaczego jako minister sportu dwa razy interweniował w sprawie ustawy hazardowej, na początku opowiadając się za dopłatami, a potem się z tego wycofując. Posłowie komisji na pewno też zapytają go o jego kontakty z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem. Pewnie i o to, czy jako minister sportu wspierał kandydaturę córki Sobiesiaka Magdaleny w konkursie na członka zarządu Totalizatora Sportowego. Czy wiedział, że jego asystent Marcin Rosół spotkał się z Magdaleną Sobiesiak i ostrzegł ją o akcji CBA. I najważniejsze - czy Rosół dowiedział się o niej od Drzewieckiego. I skąd Drzewiecki o niej wiedział.

Jak Mirosław Drzewiecki poradzi sobie w krzyżowym ogniu tych pytań? Czy będzie równie opanowany i dobrze przygotowany jak Zbigniew Chlebowski, który zeznawał wczoraj? Czy w równie wyuczony sposób będzie uciekał od udzielania konkretnych odpowiedzi na pytania śledczych?

Przez ostatnie dwa miesiące Mirosław Drzewiecki sporo przeżył: zaraz po wybuchu afery hazardowej zmarła mu matka, on sam wylądował w szpitalu na Florydzie, gdzie zaszył się po dymisji. W przeciwieństwie do Zbigniewa Chlebowskiego Mirosław Drzewiecki od listopada nie udzielił prasie żadnego wywiadu, słowem nie skomentował kolejnych szczegółów afery hazardowej, które wyciekały do mediów.

Zgodnie z zapowiedziami klubowych kolegów Drzewiecki podczas przesłuchania ma być pewny siebie, odmłodzony i przekonujący. Pływał, biegał, ma kondycję. Jak przystało na byłego ministra sportu i człowieka, który zawsze sobie radził w życiu.

Gdy w listopadzie 2007 r. Mirosław Drzewiecki obejmował to stanowisko jawił się jako człowiek sukcesu, sprawny biznesmen polityk, który jest w stanie zintensyfikować przygotowania Polski do turnieju Euro 2012 oraz uzdrowić korupcyjno-mafijną gangrenę panującą w PZPN. Taki był przynajmniej jego plan.

Był zaprawiony w bojach i umiał walczyć o swoje. Wszedł do polityki prosto z poważnego biznesu. Jego nazwisko dwukrotnie znalazło się na liście najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost". Razem ze znanym łódzkim biznesmenem Andrzejem Pawelcem, którego zna jeszcze z czasów szkolnych, zakładali w Łodzi Klub Kapitału Łódzkiego, który był miejscem spotkań miejscowych biznesmenów.

Gdy w latach 90. rodził się prywatny biznes, Drzewiecki założył firmę krawiecką: szył ubrania, produkował dodatki odzieżowe. Interes szedł doskonale, więc otworzył jeszcze restaurację Wiedeńską przy Piotrkowskiej. Ale w jego restauracji zaczął się spotykać łódzki przestępczy półświatek. Jeden z przestępców zaczął rozpuszczać plotki, że Drzewiecki kupił od niego kokainę, i wtedy ówczesny poseł Unii Wolności zdecydował się zamknąć lokal. Sam Drzewiecki stanowczo zaprzecza, jakoby kupował narkotyki od przestępcy.

Nie wycofał się z biznesu, kupił nawet miejscową gazetę "Wiadomości dnia", którą potem sprzedał.

W Łodzi Drzewiecki był już wtedy człowiekiem znanym i szanowanym. Kiedy więc w wyborach do Sejmu pierwszej kadencji Kongres Liberalno-Demokratyczny potrzebował na swoje listy dynamicznych przedsiębiorców, padło na osobę Drzewieckiego.

Był popularny: organizował w mieście mecze oldbojów, grywał w piłkę z Janem Krzysztofem Bieleckim, przewodniczącym KLD. Razem kopali piłkę na stadionie jego ulubionego Widzewa Łódź, któremu od najmłodszych lat Drzewiecki kibicował. Gdy Widzew w drugiej połowie lat 90. święcił triumfy, przyszły minister sportu często bywał na trybunach jako gość honorowy. Oglądał spotkania z tzw. gabinetu prezesów, w którym zawsze podczas meczów organizowano wystawny bankiet. W gabinecie bywali ludzie z prawej i lewej strony sceny politycznej, bo oprócz Drzewieckiego Widzewowi kibicował też Leszek Miller. - Lubiany, dusza towarzystwa, miał wszędzie znajomych - mówi jeden z polityków PO. Bankiety ze stadionu przenosiły się zazwyczaj do siedziby łódzkiego SPATiF-u, którego współwłaścicielami byli prezesi RTS-u.

Sympatyczny, uśmiechnięty, szybko zyskiwał sympatię innych. Był znany z tego, że to on podczas kolacji czy lunchów pierwszy sięgał po rachunek i płacił zarówno za panie, jak i panów. Jako jeden z najbogatszych posłów, miłośnik cygar, markowych garniturów i właściciel apartamentu na Florydzie zawsze wiedział, jak się zachować.

Już jako minister łatwo nawiązywał kontakt ze sportowcami, potrafił się dogadać z tym środowiskiem. Sam namiętnie grywał w golfa. Potem okazało się, że w gronie jego partnerów do gry był także biznesmen branży hazardowej, człowiek skazany za korupcję, Ryszard Sobiesiak.

Po KLD Drzewiecki trafił do Unii Wolności, a potem do Platformy Obywatelskiej. 13 stycznia 2006 r. został rzecznikiem w gabinecie cieni PO odpowiedzialnym za sport. Pełni też funkcję skarbnika partii. Od 16 listopada 2007 r. był zaś ministra sportu i turystyki w rządzie Donalda Tuska.

Ale w Sejmie Drzewiecki nie był zbyt aktywny: w ciągu 12 lat posłowania zaledwie 40 razy wypowiadał się z trybuny sejmowej, zgłosił cztery interpelacje i dwa zapytania poselskie do ministrów. Co niektórzy dziwili się, że przyjął tekę ministra, bo robota nigdy nie paliła mu się w rękach. No i od samego początku Drzewiecki zamykał rankingi polityków rządu pod względem zaufania społecznego. Jednak jego znajomi podkreślają, że bardzo się jako polityk rozwinął. Przeprowadził twardą ręką przygotowania do Euro 2012 i to on tak naprawdę wziął się za realizację projektu "Orliki".

Przeciwnicy mówią, że z szumnych zapowiedzi Drzewieckiego o zrobieniu porządków w PZPN nie zostało wiele. Więcej - próby nacisków na zarząd związku zakończyły się totalną kompromitacją. Druga sprawa to horrendalne nagrody przyznane szefom spółki PL.2012. Jest jeszcze kilka pomniejszych spraw i mały skandal obyczajowy, bo tak można nazwać informacje o tym, że Nowy Rok 2000 Drzewiecki spędził w stanowym areszcie na Florydzie. Jak wynika z notatek tamtejszej policji: za pobicie żony, którą chwycił za szyję, a potem rzucił na ziemię.

Ale burze wokół osoby Mirosława Drzewieckiego nigdy nie zmiotły go z otoczenia premiera. Jest przy Tusku od 18 lat. Jako skarbnik czuwa nad finansami partii i wie o nich wszystko. To przez jego ręce przechodziły tysiące faktur w czasie kampanii wyborczych. Poza tym jest przydatny: zna się na biznesie, wie, jak co załatwić. Zawsze można się do niego zwrócić z prośbą o radę.

Czy afera hazardowa zatopi niezatapialnego? Mariusz Kamiński we wtorkowych zeznaniach wskazał właśnie Drzewieckiego jako prawdopodobne źródło przecieku. Z kolei Zbigniew Chlebowski zapewniał wczoraj (wbrew wcześniejszym swoim wypowiedziom dla mediów), że nigdy nie rozmawiał z Drzewieckim na temat ustawy hazardowej, bo mają wiele innych tematów.

Opozycja już sobie ostrzy zęby, aby przydusić byłego ministra sportu pytaniami. Choć, jak mówi Mariusz Błaszczak, poseł PiS, nie ulega wątpliwości, że wcześniejszy paraliż prac komisji spowodowany był tym, że chciano dać czas Chlebowskiemu i Drzewieckiemu na to, aby się dobrze przygotowali. Dzisiejszy dzień pokaże, jak Drzewiecki wywiązał się z tego zadania.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto