Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Projekt budowy żłobków to pomysł lewicy na wybory samorządowe

Joanna Miziołek
Napieralski chce odbudować lewicę na swoim sukcesie
Napieralski chce odbudować lewicę na swoim sukcesie fot. ANDRZEJ WIKTOR
SLD szykuje się, by powalczyć o samorządy. Jeden z pomysłów to promowanie rozwiązań ułatwiających życie kobietom

Grzegorz Napieralski dwa tygodnie po wyborach prezydenckich nie spoczywa na laurach i nie fetuje dobrego wyniku. Nie dość, że opracował już strategię na kolejne wybory, to już w czasie wakacji parlamentarnych zamierza prowadzić nieoficjalną kampanię samorządową podczas której, tak jak w poprzedniej, będzie objeżdżał regiony i odwiedzał lokalnych działaczy.

Tomasz Kamiński, poseł SLD, który jest odpowiedzialny za przeprowadzenie partii przez kolejne wybory, mówi, że podczas nich Sojusz będzie ciągnął kampanię na sukcesie Grzegorza Napieralskiego. - Powtórzymy wiele z pomysłów, jakie pojawiły się w czasie wyborów prezydenckich. I tak będziemy namawiali kandydatów na prezydentów, by podobnie jak szef Sojuszu o 5 rano stawali przed fabrykami w swoich miastach - mówi Kamiński. I dodaje, że oficjalna kampania zacznie się 1 września, a wtedy działacze SLD ruszą z ankietami programowymi do wyborców. Jak deklarują politycy Sojuszu, w ten sposób to Polacy zbudują program partii Napieralskiego.

- Kandydaci w wyborach samorządowych, m.in. na radnych, wójtów czy prezydentów miast, mają wyjść na ulice ze specjalnymi ankietami. A w nich znajdą się różne problemy, z którymi borykają się dane miasto, miejscowość czy wieś - mówi Kamiński.

Ale to niejedyny pomysł, jaki na wybory samorządowe zamierza przedstawić Sojusz. Bo na rozpoczęcie kampanii SLD ma ruszyć z narodowym planem budowy przedszkoli i żłobków, który roboczo nazywa się "1000 przedszkoli". Politycy lewicy zdradzają, że szef Sojuszu zadecydował, iż podczas kampanii samorządowej uderzy w politykę prorodzinną.

Poza tym SLD będzie kreowana na nowoczesną lewicową partię, która promuje nowe technologie. Sama kampania zaś ma być stricte skierowana w kierunku młodych ludzi, bo to właśnie ich jako nowy, napływowy elektorat - jak wynika z badań przeprowadzonych przez SLD - udało się pozyskać podczas wyborów prezydenckich. Marek Wikiński, były szef sztabu kandydata na prezydenta Grzegorza Napieralskiego, mówi, że obecny "trójskok" (wybory prezydenckie, samorządowe i parlamentarne) jest szansą na to, by po długim czasie SLD uzyskał wizerunek uczciwej partii.

- Być może w końcu łatki, które są nam przypinane od wielu lat, odpadną i rzeczywiście przestaną na nas mówić postkomuniści - mówi "Polsce" Wikiński. I przekonuje, że działacze lewicy podczas poprzednich wyborów nabrali wiatru w żagle. - Platforma Obywatelska budowała swoją partię na podstawach silnego samorządu. My naszą w samorządzie mamy od wielu lat. Teraz musimy ją odbudować ciężką, mozolną pracą - mówi Wikiński, który mimo że po ostatnich wyborach stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych polityków Sojuszu i zasmakował w polityce krajowej, kandyduje na prezydenta Radomia. Twierdzi, że rozbite SLD trzeba wzmocnić oddolnie, lokalnie. I właśnie wysłanie znanych polityków Sojuszu jako kandydatów na prezydentów dużych miast miało być strategią przewodniczącego.

Tylko że nie wszyscy politycy SLD zgodzili się z zamysłem Grzegorza Napieralskiego. I mimo tego, że w Warszawie startuje Wojciech Olejniczak, wciąż jednak nie wiadomo, kogo Sojusz wystawi w Szczecinie. Najprawdopodobniej będzie to lokalny działacz, nieznany szerszej publiczności. Bo jak zdradza ważny polityk SLD Bartosz Arłukowicz, który był namawiany przez szefa Sojuszu do startu w wyborach, zbuntował się i zdecydował, że nie kandyduje. Jak przekonuje polityk Sojuszu, między przewodniczącym a gwiazdą komisji hazardowej miało dojść do starcia, podczas którego Arłukowicz miał powiedzieć, że nie da się zmusić do kandydowania na prezydenta Szczecina. Stało się tak, mimo że Napieralski groził, iż w przypadku odmowy nie wpisze go na listy wyborcze do parlamentu krajowego. Jak relacjonuje ważny polityk SLD, taką postawą wiceprzewodniczący komisji hazardowej zaimponował szefowi Sojuszu.

- Napieralski uznał, że to twardy zawodnik i odpuścił mu wybory samorządowe - mówi polityk SLD. Sam Arłukowicz, mimo że do 1 sierpnia Sojusz musi zgłosić kandydatów na prezydentów miast, w rozmowie z "Polską" mówi, że nie ma jeszcze decyzji politycznej co do jego przyszłości. - Nieprawdą jest, że kandyduję. Ani że nie kandyduję. Bo wciąż aktywnie pracuję w komisji śledczej i moim głównym celem jest wyjaśnienie prawdy w sprawie afery hazardowej - mówi. Na pytanie, czy rozmawiał z Napieralskim o starcie w wyborach, enigmatycznie odpowiada: - Codziennie i na różne tematy rozmawiam z Grzegorzem Napieralskim.

Tak więc mimo zapewnień polityków Sojuszu Lewicy Demokratycznej, że kampania samorządowa będzie przebiegała pod hasłem "Wszystkie ręce na pokład", być może znów, tak jak podczas kampanii prezydenckiej, szef Sojuszu spotka się z oporem wewnątrz partii. A przecież, jak mówił, nic nie boli tak jak uderzenie od przyjaciół, ludzi lewicy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto