Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Roman Polański jest wolny, nie będzie wydany śledczym USA

Kazimierz Sikorski
77-letni twórca może wreszcie opuścić areszt domowy
77-letni twórca może wreszcie opuścić areszt domowy fot. Bogdan Kułakowski
Znany reżyser już nie musi przebywać w złotej klatce, w swojej willi w Gstaad, nie musi też nosić elektronicznej obroży

Na ten moment Roman Polański czekał od wielu miesięcy. Wczoraj szwajcarska minister sprawiedliwości Eveline Widmer-Schlumpf poinformowała, że nie będzie ekstradycji reżysera do Stanów Zjednoczonych.

A amerykańscy śledczy domagali się wydania Polańskiego

za gwałt, którego dopuścił się na 13-letniej Samancie Geimer w 1977 r. Na wczorajszej konferencji poinformowano, że amerykańskim prokuratorom nie przysługuje odwołanie od decyzji szwajcarskiego rządu.

Ta informacja dotarła momentalnie do Romana Polańskiego, bo oznacza ona dla znanego reżysera jedno: jest wreszcie wolny, nie musi przebywać w areszcie domowym w swoim domu w szwajcarskim Gstaad, nie musi też nosić elektronicznej obroży, co było jednym z warunków umieszczenia go w tej willi.

USA nie dały protokołu

Na konferencji prasowej minister sprawiedliwości wyjaśniła precyzyjnie, dlaczego podjęto taką właśnie, a nie inna decyzję. Zdaniem Widmer-Schlumpf, Szwajcarzy nie dostali protokołu z przesłuchania świadka z lutego 2010 r. A była tam zawarta informacja, że sędzia orzekający w sprawie w 1977 r. stwierdził, że 42 dni aresztu w klinice psychiatrycznej w Kalifornii mają być całym wymiarem kary.

Potem jednak, jak twierdzili obrońcy Polańskiego, dotarła do nich informacja, że sędzia zmienił zdanie i zamierzał wymierzyć Polańskiemu karę wielu lat więzienia. Reakcja reżysera była natychmiastowa: spakował się i tuż przed ogłoszeniem wyroku poleciał pośpiesznie do Londynu, a ponieważ Wielka Brytania mogłaby wydać reżysera Stanom Zjednoczonym, poleciał do Paryża i tam osiadł na stałe.

Adwokaci reżysera zwracali uwagę właśnie na fakt, że ten protokół ma kluczowe znaczenie dla wyjaśnienia stanu faktycznego. Szwajcarzy zwrócili się do amerykańskich śledczych, by ci uzupełnili swój wniosek o ekstradycję o ten dokument. Prokuratorzy z Kalifornii jednak odmawiali.

I teraz strona szwajcarska tłumaczy, że bez tych dokumentów nie była w stanie podjąć decyzji o ekstradycji Romana Polańskiego.

- To jest jedna z przyczyn naszej odmowy, zgodnie z konwencją o ekstradycji. Ten protokół był w tej sprawie kluczowym elementem - tłumaczyła Widmer-Schlumpf.

Były względy humanitarne

Zdaniem szwajcarskiej minister był to tylko jeden z powodów odmowy wydania reżysera, kolejnym elementem, który o niej zadecydował, była zasada ochrony zaufania jednostki wobec państwa. Mówi o tym wyraźnie odpowiedni zapis szwajcarskiej konstytucji. A konkretnie chodziło o to, jakie wrażenie wywoła określone działanie władz szwajcarskich wobec jednostki, czyli Polańskiego.

Wspomniana minister podnosiła m.in. takie argumenty jak wiek Polańskiego, a skończył on już 77 lat, powoływała się także na fakt, że do zdarzenia, czyli do gwałtu, doszło ponad trzy dekady temu.

Na nieoficjalnej giełdzie wśród dziennikarzy oraz prawników panowało przed ogłoszeniem decyzji przekonanie, że Szwajcarzy jednak wydadzą Polańskiego Stanom Zjednoczonym.

Liczyli na ekstradycję

Już kilka tygodni temu znany amerykański ekspert prawny, specjalista od ekstradycji Douglas McNabb przewidywał, że ekstradycja reżysera do Stanów Zjednoczonych jest pewna i może się jedynie przeciągnąć w czasie m.in. na skutek licznych zabiegów, apelacji jego obrońców. Na początku tego miesiąca rzecznik szwajcarskiego ministerstwa sprawiedliwości Folco Galli zapowiedział, że wydanie decyzji ws. ekstradycji nie potrwa długo. I tak się stało.

Historia Romana Polańskiego, znanego reżysera, to niemal gotowy materiał na film sensacyjny. Polański został aresztowany w Szwajcarii 26 września ubiegłego roku na mocy wniosku wystawionego przez władze USA. Przybył do Szwajcarii, by odebrać nagrodę za całokształt swej twórczości. Nie podejrzewał, że władze szwajcarskie zdecydują się na zatrzymanie go, zwłaszcza że często odwiedzał ten kraj, przebywał m.in. w swoim domu w Gstaad.

Jak się podejrzewa, sprawa Polańskiego została odgrzana przez jego adwokatów, którzy starali się doprowadzić w USA do ugody, tak by reżyser mógł być tam sądzony zaocznie. Prawnicy Polańskiego byli pew-ni wygranej, taka postawa miała zdenerwować śledczych z Kalifornii i kiedy tylko dowiedzieli się o planowanym przyjeździe reżysera do Szwajcarii, a nie było to trudne, bo informacja o tym była w internecie, poprosili Szwajcarów, by ci przystąpili do działania.

Najpierw Polański przebywał w areszcie ekstradycyjnym w Zurychu, potem w areszcie domowym w swojej willi w Gstaad. W tym czasie trwała medialna walka o reżysera, w jego obronie stawali politycy i twórcy m.in. we Francji, w Polsce i USA. Ale nie brakowało też z każdym tygodniem przeciwników puszczania w niepamięć przewin Polańskiego. Podnoszono, że choć do gwałtu doszło 33 lata temu, to jednak przestępstwo pozostaje przestępstwem.

I do wczoraj Polański czekał w swojej alpejskiej willi na ogłoszenie decyzji w sprawie jego ekstradycji lub danie mu pełnej wolności.

Ofiara już wybaczyła

Sprawa Polańskiego ciągnie się od roku 1977, kiedy to uznany został przez sąd w Los Angeles za winnego uprawiania seksu z 13-letnią wówczas Samanthą Gailey. Dziś kobieta nazywa się Geimer, mieszka na Hawajach, jest matką kilku dorosłych dzieci. Co ważne, już wiele lat temu wybaczyła Polańskiemu, za co miała dostać zadośćuczynienie finansowe. Ani jednak ona, ani prawnicy reżysera nie chcieli oficjalnie potwierdzać tej wersji.

Inaczej jednak na czyny Polańskiego patrzyły wtedy i dziś amerykańskie władze. Obcowanie płciowe z nieletnią w stanie Kalifornia automatycznie jest uznawane za gwałt, na dodatek prawo tego stanu nie uznaje przedawnienia w takich sprawach i list gończy za Polańskim był cały czas aktualny.

Amerykańscy śledczy do dziś mają za złe Polańskiemu, że tuż przed ogłoszeniem wyroku potajemnie opuścił Stany Zjednoczone. Jego obrońcy powtarzali, że musiał tak postąpić, bo sędzia zniszczyłby mu życie - nie chciał dotrzymać warunków zawartej z nim ugody. Od tego czasu Polański nigdy więcej nie pojawił się na amerykańskiej ziemi - nawet po to, by odebrać Oscara za swój film "Pianista".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto