Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zmarł ksiądz prałat Henryk Jankowski

Dorota Abramowicz
Ks. Henryk Jankowski (18 grudnia 1936 - 12 lipca 2010)
Ks. Henryk Jankowski (18 grudnia 1936 - 12 lipca 2010) Fot. Gerzegorz Mehring
Wczoraj w Gdańsku zmarł ks. Henryk Jankowski - jeden z najbardziej kontrowersyjnych duchownych w Polsce

Był legendą opozycji, człowiekiem czynu, który podniósł z ruin kościół św. Brygidy, nieustraszonym kapłanem, który przechodził przez kordony ZOMO.

Od lat miał kłopoty ze zdrowiem. Chorował na cukrzycę. Był już bardzo słaby. Prawie nie wypowiadał się publicznie. Ks. Henryk Jankowski zmarł wczoraj w Gdańsku około godziny 20.

- Tu jest mój dom - powtarzał ks. prałat Henryk Jankowski, kiedy w maju spotkaliśmy się w mieszkaniu byłego proboszcza parafii św. Brygidy w Gdańsku, na piętrze plebanii. Tej samej, która gościła przywódców państw i koronowane głowy z całego świata, gdzie obiad jedli premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, prezydenci USA George Bush i Ronald Reagan, gdzie pielgrzymowali prawie wszyscy polscy politycy i stawiali się na wezwanie dowódcy wojskowi.

Na ścianach dyplomy, portrety gospodarza i zdjęcia. Na stoliku fotografia, na ścianie w sąsiednim pokoju duży portret - wraz z synem - matki prałata - pochodzącej z gdańskiej rodziny Jadwigi Jankowskiej z domu Jeschwitz.

- Mieszkaliśmy w Starogardzie, w tych trudnych czasach mama musiała wychować ośmioro dzieci, syna i siedem córek - ks. Jankowski mówił o pani Jadwidze z wyraźną dumą w głosie. - W tej ósemce były też bliźniaki - ja i moja siostra Irena.

Dom dla emerytowanego księdza prałata to były nie tylko pokoje na piętrze plebanii, to cała parafia św. Brygidy wraz kościołem, który w 1973 r. odzyskał zabytkowy wygląd.

- Kiedy tu przyszedłem, zastałem ruiny - wspominał ks. Jankowski. - Kościół został zdewastowany przez wojska sowieckie w 1945 roku, potem jeszcze dwukrotnie trawiły go pożary. Przedtem byłem wikarym w bazylice Mariackiej i w kościele św. Barbary, gdzie również trwało dzieło odbudowy. Wszędzie gruzy... W tym ostatnim kościele zetknąłem się z robotnikami ze Stoczni Remontowej, rozpocząłem pracę duszpasterską w tym środowisku. Tak więc nieprzypadkowo w lutym 1970 r. ówczesny biskup gdański ks. Lech Kaczmarek mianował mnie proboszczem tej stoczniowej parafii. I znów zastałem gruzy.

Dziesięć miesięcy później ks. Jankowski był świadkiem wydarzeń grudniowych. We wspomnieniach pisał, że dramat robotników dotknął go wyjątkowo mocno. Widział, jak płonie komitet wojewódzki, na jego oczach czołg zmiażdżył jednego z parafian, pana Słojewskiego, w pamięć wbił się widok młodych ludzi, padających na ulicy. Często powtarzał, że tamte grudniowe wydarzenia zdeterminowały jego późniejsze losy.

Kazimierz Wójcik, wieloletni parafianin Brygidy, wspomina niesamowity wręcz zapał młodego proboszcza. Jeszcze władze nie wydały zgody na odbudowę, a on już zaczął odgruzowywać świątynię wraz z młodzieżą.

- Dla księdza prałata nie było rzeczy niemożliwych - twierdzi Wójcik. - Brak zgody ze strony władz nie stanowił przeszkody. Ksiądz się po prostu władz nie słuchał...

- Obiecałem to księdzu biskupowi Edmundowi Nowickiemu, który od dawna zabiegał o zwrot świątyni - dodał ksiądz Henryk Jankowski. - To właśnie z jego rąk otrzymałem w 1964 r. święcenia kapłańskie. Ksiądz biskup zmarł w rok po objęciu przeze mnie parafii św. Brygidy, w 1971 roku. Po jego śmierci musiałem wypełnić jego plany. Dwa lata trwała ciężka praca przy odbudowie świątyni.

Ksiądz prałat bez przerwy powtarzał, jak ogromnym szczęściem było natrafienie na świetnych, pełnych zapału fachowców. Dzięki nim udało się m.in. odtworzyć całkowicie zniszczoną wieżę. Do mistrzów w swoim fachu należał Marek Mężyk, który stawiał mury i odbudowywał z cegieł gotyckie sklepienia. - Do tej pory zastanawiam się, jak mu się to udało - wzdychał były proboszcz. - Nie korzystał przecież z żadnej pomocy z zewnątrz, to zwykły murarz z ogromnym talentem.

Prace remontowe i wyposażeniowe w konsekrowanym w 1983 r. kościele trwały jeszcze przez następnych kilkanaście lat. - Ile to kaplic ksiądz nastawiał - twierdzi Kazimierz Wójcik. - Niektórzy nadali mu przydomek "Budowniczy".

Kościół św. Brygidy i jego proboszcz stali się znani w całej Polsce i w wielu krajach świata po 17 sierpnia 1980 r., kiedy ks. Jankowski odprawił mszę św. dla strajkujących robotników w Stoczni Gdańskiej. Podczas stanu wojennego nazywano "Brygidę" bastionem Solidarności, msze odprawiane przez ks. Jankowskiego gromadziły tłumy wiernych i dziesiątki... ubeków, uważnie śledzących każde słowo niepokornego proboszcza. Tu przygotowywano paczki dla aresztowanych i internowanych oraz ich rodzin, to ks. Jankowski organizował wyjazdy wakacyjne dla dzieci osób represjonowanych. Tu przyjeżdżali dziennikarze i politycy z całego świata.

Po 1989 r. proboszcz "Brygidy" zaczął wzbudzać kontrowersje. Wypominano mu ubiory, elementy antysemickie w kazaniach, dekoracje Grobu Pańskiego, wypowiedzi atakujące Unię Europejską i działalność instytutu swojego imienia. Niewiele mówiono o trwającej przez kolejne lata działalności charytatywnej, pomocy dla szpitali, przekazywaniu leków.

We wrześniu ubiegłego roku od dawna zmagający się z cukrzycą ks. Henryk Jankowski przeszedł na emeryturę. Spędzał większość czasu w pokoju na piętrze plebanii, otoczony przez patrzące z fotografii twarze Jana Pawła II i Benedykta XVI, byłych gości - polityków, rodziny. Przez okna widział mury odbudowanego kościoła.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto