Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Biją się o polskie stocznie

Tomasz L. Rożek, Robert Kiewlicz
Upadające stocznie w Gdyni i Szczecinie okazały się łakomym kąskiem dla inwestorów z Europy, Ameryki, Bliskiego Wschodu i Azji. Jeszcze przed tygodniem zainteresowanych było trzech, dziś jest już piętnastu.

Upadające stocznie w Gdyni i Szczecinie okazały się łakomym kąskiem dla inwestorów z Europy, Ameryki, Bliskiego Wschodu i Azji. Jeszcze przed tygodniem zainteresowanych było trzech, dziś jest już piętnastu. W ich gronie są fundusze inwestycyjne, firmy budowlane, banki, stocznie i armatorzy. Urzędnicy z Ministerstwa Skarbu nie kryją zaskoczenia. - Nie sądziliśmy, że firmy, które stoją na krawędzi bankructwa, przyciągną tylu inwestorów - mówi Maciej Wewiór z Ministerstwa Skarbu.

Z naszych informacji wynika, że poza znanymi już inwestorami - ukraińskim Donbasem i spółką Janusza Barana - stocznię w Gdyni chce kupić jeszcze siedem innych firm. W ich gronie jest m.in. wielkie indyjskie konsorcjum budowlane Larsen & Toubro, którego wartość szacuje się na 7 mld dol. Gdynią zainteresowani są również francuscy armatorzy z firmy CMA Ships, która złożyła ofertę wspólnie z Samsungiem. Koreańska spółka ma produkować okręty na zlecenia Francuzów. Ich konkurentami do stoczni w %07Gdyni jest m.in. norweska stocznia Aker Yards, fundusz inwestycyjny ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz polsko-ukraińska firma Eurus Capital specjalizująca się w fuzjach i restrukturyzacji przedsiębiorstw.

Oferty na zakup Stoczni Szczecińskiej złożyły z kolei fundusze inwestycyjne ze Stanów Zjednoczonych - CRG Partners Group oraz Turtle Bay Capital.

Rząd ma niewiele czasu na negocjacje z inwestorami. Błyskawicznej restrukturyzacji i prywatyzacji stoczni domaga się Komisja Europejska. Na plany restrukturyzacji Bruksela czeka tylko do 12 września. Chce, by do %0730 września państwowe dziś stocznie trafiły wreszcie w prywatne ręce. Jeśli polski rząd nie dotrzyma terminu, Unia każe stoczniom zwrócić do budżetu ok. 5 mld zł pomocy, której przez lata udzielał polski rząd. To skończy się ich natychmiastową upadłością. Jedyną stocznią, którą ominie ewentualna katastrofa, jest Stocznia Gdańska, bo w ub. roku została już sprzedana Donbasowi.

Minister skarbu Aleksander Grad już w przyszłym tygodniu rozpoczyna negocjacje z inwestorami. Mają trwać do połowy sierpnia i będą się toczyć zarówno w Warszawie, jak i Brukseli. Komisja Europejska chce, by przyszli właściciele dołożyli jak najwięcej i nie żądali od polskiego państwa spłaty starych długów. I to w tych negocjacjach będzie najtrudniejsze, bo większość inwestorów nie chce odpowiadać za stare długi. Mostostal Chojnice np., zainteresowany stocznią w Szczecinie, zaproponował, że zainwestuje w jej rozwój 180 mln euro, ale domaga się od Skarbu Państwa 232 mln zł pomocy publicznej na spłatę długów, m.in. wobec ZUS.

Nie wiadomo, co o spłacie długów myślą zagraniczni inwestorzy, ale nieoficjalnie mówi się, że ci bogatsi mogą zgodzić się na ich pokrycie.

Potencjalni nabywcy, choć zdają sobie sprawę, że muszą zainwestować od 300 do 700 mln euro (1-2,3 mld zł), nie obawiają się tego. Branża stoczniowa od kilku lat przeżywa niezwykły boom. Polskie stocznie mają tę przewagę nad konkurencją, że produkują statki specjalistyczne, np. samochodowce czy chemikaliowce, które są dużo lepszej jakości niż np. chińskie. Nasze zakłady przynoszą straty tylko dlatego, że były przez lata fatalnie zarządzane. Wraz z wejściem nowych inwestorów nasze stocznie mogą dostać drugą szansę.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto