MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Każdy może się zarazić wirusem HCV, bo każdy był, jest lub będzie pacjentem

Katarzyna Wolnik
Joanna Wasielewska i Zbigniew Kostrzewski ze Stowarzyszenia Prometeusze oraz dr Ewa Janczewska-Kazek z Poradni Hepatologicznej w Chorzowie.
Joanna Wasielewska i Zbigniew Kostrzewski ze Stowarzyszenia Prometeusze oraz dr Ewa Janczewska-Kazek z Poradni Hepatologicznej w Chorzowie.
Zbigniew Kostrzewski z Kędzierzyna-Koźla leczył się na grypę i na dolegliwości związane z przesileniem wiosennym. Lekarze bezradnie rozkładali ręce i kierowali go do kolejnych specjalistów.

Zbigniew Kostrzewski z Kędzierzyna-Koźla leczył się na grypę i na dolegliwości związane z przesileniem wiosennym. Lekarze bezradnie rozkładali ręce i kierowali go do kolejnych specjalistów. Po prawie dziesięciu latach dowiedział się, że ma HCV, czyli przewlekłe zapalenie wątroby typu C. - Gdzie mógł się zarazić?! - zastanawia się żona pana Zbigniewa. - Zakładano mu szwy po wypadku, usuwano wyrostek robaczkowy, robił badania krwi i chodził do dentysty. Jak wielu z nas.

Podejrzane grono

Joanna Wasielewska o zakażeniu dowiedziała się trzy lata temu w lutym, gdy chciała być dawcą szpiku. - Lekarz rodzinny, który zwykle o chorobie wie niewiele, odsyła do hepatologa. Ten z kolei leczy zachowawczo, bo specjalnym leczeniem zajmują się tylko przyszpitalne poradnie chorób zakaźnych. Aby dostać się do takiej poradni, trzeba stać w długiej kolejce - mówi Joanna.

Na wizytę w poradni hepatologicznej przy chorzowskim Szpitalu Specjalistycznym Śląskiej Akademii Medycznej dostała się dopiero w lipcu. Tam skierowano ją na oddział obserwacyjno-zakaźny, bo trzeba wykonać specjalistyczne badania. Pacjent ustawia się w następnej kolejce. Ale ona miała szczęście - jej organizm sam pokonał wirusa, choć to zdarza się wyjątkowo. Dziś jest w gronie przedstawicieli generalnych Stowarzyszenia Pomocy Chorym z HCV Prometeusze na województwo śląskie. Podaje swoje imię i nazwisko, bo nie jest chora.

Lecz jej koleżanka nie chce się przedstawiać, ponieważ ciągle walczy z wirusem. - Brak wiedzy na temat HCV prowadzi do izolacji zakażonych. Czujemy się odcięci od świata, a to źle wpływa na naszą psychikę, odsuwają się od nas znajomi. A przecież nie zarazimy nikogo przez podanie ręki - mówi nosicielka wirusa.

Pacjent z piętnem

Joanna pamięta, że na jej karcie zdrowia u lekarza rodzinnego wielkimi czerwonymi literami zrobiono adnotację: "HCV plus".

- Dzwonią do nas zrozpaczone kobiety, które nie chce zbadać ginekolog, bo mają HCV. A ten ginekolog nie zdaje sobie sprawy, że za chwilę przyjmie kogoś, kto również może być zakażony, tylko o tym nie wie - mówi Joanna. - Ci sami ludzie ze służby zdrowia, którzy w 60-70 procentach zarażają pacjentów, potem traktują ich jak trędowatych.

W Poradni Hepatologicznej Szpitala Specjalistycznego w Chorzowie leczy się najwięcej zakażonych wirusem HCV na Śląsku. Na razie nie są przyjmowani nowi chorzy, bo nie ma pieniędzy na ich leczenie. W tej chwili w kolejce na zdiagnozowanie czeka ponad 200 osób. Do lekarza dostaną się dopiero w 2007 roku. Potem trafią do kolejki oczekujących przyjęcia na oddział. Podobna grupa chorych, już zdiagnozowanych, czeka na leczenie przeciwwirusowe.

Za co leczyć?

W czerwcu pacjenci napisali list do dyrektora Śląskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. W odpowiedzi przeczytali, że zwiększenie wartości zakontraktowanych umów będzie możliwe dopiero po zmianie planu finansowego. W maju - w wyniku renegocjacji - wartość kontraktu została zwiększona. - To kropla w morzu potrzeb - komentuje sytuację dr Ewa Janczewska-Kazek, kierowniczka Poradni Hepatologicznej chorzowskiego szpitala. - Z powodu błędnie wycenionych przez NFZ procedur, nie są w tym roku leczone dzieci. Poza tym Fundusz przyznaje nam określoną pulę pieniędzy na samo leczenie interferonem, ale jednocześnie daje za mało pieniędzy na badania, które szpital musi wykonać w czasie terapii - dodaje.

Efekt jest taki, że procedury są, a pacjenci nie mogą być leczeni. Zakażeni HCV jeżdżą od szpitala do szpitala, szukając mniejszych kolejek. Ci, u których wirus doprowadził już do marskości wątroby i jej niewydolności, czekać mogą tylko na przeszczep. Albo na śmierć.

Ilu z nas choruje?

Na początku sierpnia w stacji dializ w Ostrowie Wielkopolskim w wyniku nieprzestrzegania podstawowych zasad bezpieczeństwa sanitarnego, wirusem HCV zakażonych zostało kilkadziesiąt osób. Do takich zakażeń może dochodzić codziennie w każdej placówce medycznej. Według danych Polskiej Grupy Ekspertów, w Polsce dotkniętych HCV jest około 700 tys. osób, ale tylko 15 tys. wie o tym. HCV, czyli Wirusowe Zapalenie Wątroby typu C, to dziś jeden z największych problemów epidemiologicznych świata. - Choroba nie daje żadnych charakterystycznych objawów. Osoby, które dowiadują się, że są nosicielami wirusa, na leczenie mogą czekać w Polsce nawet kilka lat - mówi dr Ewa Janczewska-Kazek, kierowniczka Poradni Hepatologicznej przy chorzowskim Szpitalu Specjalistycznym Śląskiej Akademii Medycznej. Właśnie tutaj od roku, w jedną z sobót każdego miesiąca, śląski oddział Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pomocy Chorym z HCV Prometeusze organizuje spotkania dla zakażonych z naszego regionu.

Kontakt z Prometeuszami

Wszyscy zainteresowani mogą się skontaktować ze Stowarzyszeniem Pomocy Chorym z HCV Prometeusze:

Joanna Wasielewska, tel. 0-601-209-254, [email protected]

Więcej informacji na stronie:

www.prometeusze.pl

Czy jesteś chory?

Na zakażenie wirusem HCV narażony jest każdy, bo każdy z nas jest pacjentem. Do grona potencjalnych nosicieli wirusa należy zaliczyć osoby, które miały przetaczaną krew, często są hospitalizowane, dializowane, osoby, które miały w życiu jakikolwiek zabieg chirurgiczny, badania i zabiegi endoskopowe, narkomani stosujący dożylne narkotyki, osoby, u których doszło do dużego uszkodzenia powłok skórnych (wypadki samochodowe, wypadki w pracy, poważne skaleczenia), osoby, które wykonywały na swym ciele tatuaż, przekłuwały uszy. Do zakażeń dochodzi często podczas najdrobniejszych zabiegów medycznych, takich jak: szczepienia, pobieranie krwi, zastrzyki.

Pierwszym krokiem do rozpoznania przewlekłego zapalenia wątroby typu C jest badanie krwi na obecność przeciwciał anty-HCV (prywatnie kosztuje ok. 35 zł). Sama obecność przeciwciał nie świadczy o chorobie. Drugim krokiem w diagnostyce jest oznaczenie we krwi HCV RNA, czyli materiału genetycznego samego wirusa (koszt ok. 250 zł). W leczeniu HCV stosuje się terapię skojarzoną interferonem i ribawiryną. Terapia trwa od 24 do 48 tygodni (koszt miesięczny to ok. 3 tys. zł). Szanse na pełne wyleczenie szacuje się - w zależności od genotypu wirusa - na około 55-80 proc. W sytuacji, gdy prawdopodobne jest istnienie infekcji HCV, wszystkie badania powinien zalecić lekarz, a ich sfinansowanie ma pochodzić z ubezpieczenia zdrowotnego.

Gdzie się leczyć

W województwie śląskim następujące lecznice zajmują się chorymi z HCV: Szpital Specjalistyczny w Chorzowie, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 1 w Tychach, Szpital Specjalistyczny nr 1 w Bytomiu, Zespół Zakładów Opieki Zdrowotnej w Cieszynie, Wojewódzki Szpital Zespolony w Częstochowie, Szpital Rejonowy w Raciborzu, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 5 w Sosnowcu, Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 1 w Zabrzu.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto