Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kłamliwa przysięga tłumacza

Tadeusz Płatek, Współpr. gp
Na branżowym forum tłumacze bez skrępowania przyznają się do łamania prawa. Fot. Justyna Cieślikowska
Na branżowym forum tłumacze bez skrępowania przyznają się do łamania prawa. Fot. Justyna Cieślikowska
Jak pracować, żeby zarobić, a się nie narobić? Tłumacze przysięgli wiedzą to doskonale. Sprzedają agencjom tłumaczeń opieczętowane puste kartki. Tam studenci lingwistyki wpisują tłumaczenia urzędowych dokumentów.

Jak pracować, żeby zarobić, a się nie narobić? Tłumacze przysięgli wiedzą to doskonale. Sprzedają agencjom tłumaczeń opieczętowane puste kartki. Tam studenci lingwistyki wpisują tłumaczenia urzędowych dokumentów. Efekt? Aż roi się w nich od błędów. Ministerstwo Sprawiedliwości zna sprawę, ale poprzestaje na wysłaniu do tłumaczy prostego pouczenia.

Ta metoda nazywa się na kartkę. Tłumacze wymyślili ją, gdy do ich biur zaczęły spływać zlecenia wraz z rzeką samochodów sprowadzanych z zagranicy. W krótkim czasie trzeba było przetłumaczyć setki dowodów rejestracyjnych i aktów kupna-sprzedaży.

Według informacji, jakie dostaliśmy z Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, pewien tłumacz z języka niemieckiego w ciągu 11 miesięcy wykonał 10 027 tłumaczeń, czyli - wliczając niedziele - 31 dziennie. Niektóre teksty były wielostronicowe. To możliwe tylko w sytuacji, gdy prace wykonywało za niego biuro, posługując się opieczętowanymi kartkami in blanco.

Dlaczego proceder jest naganny? To proste. W tłumaczeniach robionych przez nieuprawnione osoby aż roi się od błędów - językowych, literówek, choć zdarzają się niewłaściwie sformułowane pojęcia prawne. Nieprawidłowo przetłumaczony akt kupna-sprzedaży można łatwo podważyć w sądzie.


Oddając do przetłumaczenia urzędowy dokument, nie mamy żadnej gwarancji, że zadanie wykona osoba z kwalifikacjami. Część tłumaczy przysięgłych dogadała się z agencjami tłumaczeń, które taśmowo odwalają za nich niewdzięczną robotę. Dziennikarz naszej gazety bez trudu namierzył tłumaczy i agencje, które łamią prawo.

Dotarliśmy do tłumaczenia dowodu rejestracyjnego, które zostało zlecone w Lublinie o godz. 9. Na dokumencie, który aż roi się od błędów, obok podpisu tłumacza widnieje słowo "Warszawa". Stolica oddalona jest od Lublina o trzy godziny jazdy samochodem. Sęk w tym, że tłumaczenie klient dostał już o godz. 9.30. Jak to możliwe, że oryginał podpisany własnoręcznie przez tłumacza przysięgłego pokonał taką trasę dosłownie w kilka minut? No właśnie, nie jest to możliwe.

Ale to nie wszystko. Dokument ma błędy literowe, brakuje w nim zakończeń wersów, a tekst zachodzi na pieczęć (to niedopuszczalne, bo pieczęć stawia się zawsze w pustym polu). Na uwagę zwraca również numer repertorium w lewym dolnym rogu: 5687/2007, co oznacza, że tłumacz od początku roku realizował (wliczając w to niedziele) 47 zleceń na tłumaczenia dziennie. Sprawny tłumacz w ciągu 10 godzin jest w stanie przetłumaczyć kilkanaście stron.

Rozwiązanie zagadki jest proste: dowód rejestracyjny został przetłumaczony w Lublinie przez kogoś, kto tego robić nie ma prawa, a tekst wydrukowano na kartce podpisanej in blanco.

Tłumaczenie sygnuje podpisem Anna P. To pani "z przeszłością". Jeden z klientów niezadowolonych z jakości jej pracy poskarżył się do komisji odpowiedzialności zawodowej tłumaczy przysięgłych przy Ministerstwie Sprawiedliwości. Sprawa zakończyła się niczym - z braku dowodów.

A może Anna P. jest po prostu genialną tłumaczką potrafiącą wykonywać kilkadziesiąt tłumaczeń dziennie? Zadzwoniliśmy do Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego z prośbą o przesłanie wyników kontroli repertoriów tłumaczy przysięgłych. Chodzi o zeszyty, w których ci mają obowiązek odnotowywać każde zlecenie. I cóż się okazuje? Pewien tłumacz z niemieckiego w ciągu 11 miesięcy wykonał 10027 tłumaczeń, czyli 31 dziennie razem z niedzielami. Kilkutysięczne wyniki pojawiają się kilkakrotnie.

O systemie "kartek" doskonale wie Ministerstwo Sprawiedliwości. Dotarliśmy do pisma, które zostało rozesłane, za pośrednictwem urzędów wojewódzkich, do wszystkich tłumaczy przysięgłych 9 listopada 2007. Czytamy w nim: "[...] Departament organizacyjny prosi również o zwrócenie uwagi tłumaczom przysięgłym, że nieprawidłową praktyką jest przesyłanie przez nich do biur tłumaczeń podpisanych i opatrzonych pieczęcią pustych kartek, na których następnie biura te w miarę potrzeby tekst tłumaczenia przesłany im drogą elektroniczną. [...] Takie zachowanie nosi znamiona poświadczenia nieprawdy i może stanowić podstawę do pociągnięcia tłumacza zarówno do odpowiedzialności zawodowej, jak i karnej".

Dlaczego resort poprzestaje na pouczeniu? Sławomir Różycki, rzecznik prasowy Ministerstwa Sprawiedliwości, twierdzi, że dopóki nie wpłynie imienna skarga, mają związane ręce. O powszechności procederu przekonać się jednak łatwo. Wystarczy zalogować się na www.forumtlumaczy.pl. Wątek "karteczek" jest jednym z najpopularniejszych. Oto jeden z wpisów. - Wszyscy dobrze wiemy, że co drugie, jak nie więcej, biuro ma kartki tłumaczy i tylko drukuje gotowe tłumaczenia. Po co tu robić takie szopki i udawać, że słońce jest ciemne. Nie znam biura, które nie ma takich kartek, a znam z 20 biur - pisze Radosław.

Zrobiliśmy prowokację. Do jednego z krakowskich biur wysłaliśmy mejla: "Jestem tłumaczem przysięgłym języka angielskiego, francuskiego i niderlandzkiego [...]. Chciałbym nawiązać współpracę z Państwa biurem, jednak mieszkam spory kawałek od Krakowa. Znajomy polecił mi Państwa biuro ze względu na elastyczność". List podpisaliśmy zmyślonym nazwiskiem. Szybko nadeszła odpowiedź: "Jesteśmy bardzo zainteresowani", pracownik podał nr telefonu.

Dziennikarz: Powiem wprost, zostawiłbym Państwu swoje kartki z pieczątkami, Państwo wysyłaliby mi skany dokumentów, a ja mejlem przesyłałbym tłumaczenia.

Biuro: Nie ma problemu. Mamy też szablony, możemy to udostępnić. Mamy prawie 8 gigabajtów szablonów. To też ułatwiłoby panu pracę. Dostosowuje sobie pan dokument do szablonu i to dużo szybciej idzie. W 99 proc. są to dokumenty samochodowe. Francuski - 20 zł za stronę. Niderlandzki - 100 zł za komplet.

Z szablonami to się pierwszy raz spotkałem, jak to funkcjonuje?

Jak mamy jakiegoś stałego klienta i on ma cały czas te same faktury. Tworzymy szablon i zmienia się tylko numer nadwozia i nazwisko sprzedającego.

To jaka jest moja rola?

Nie jesteśmy tłumaczami przysięgłymi, żeby to uwierzytelnić. My szukamy sześciu czy siedmiu studentów. Pan nie robi nic, tylko uwierzytelnia.

Co na to prezes Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich Urszula Dzierżawska-Bukowska? Nie ma wątpliwości: - Taka praktyka jest niedopuszczalna, sprzeczna z etyką. To wręcz podkładanie głowy pod nóż - dodaje.

Ale po chwili... sama przyznaje, że też dostawała propozycje zostawiania w agencjach podstemplowanych przez siebie druków.

Czy tłumacza można ukarać

Procedura jest długa i trudna, trzeba bowiem dysponować dowodem przesądzającym o winie tłumacza, czyli np. dokumentem podpisanym in blanco.
Jeśli mamy podejrzenia co do rzetelności tłumaczenia albo okaże, że dokument został przetłumaczony błędnie, mamy prawo złożyć reklamację u tłumacza albo w firmie, która go zatrudnia. Jeśli reklamacja nie zostanie uznana, pozostaje skierowanie sprawy do działającej przy Ministrze Sprawiedliwości Komisji Odpowiedzialności Zawodowej Tłumaczy. Ona może ukarać tłumacza, a wachlarz kar jest szeroki: od upomnienia, przez zawieszenie w czynnościach, do całkowitego zakazu wykonywania zawodu. Można też powiadomić prokuraturę - za poświadczenie nieprawdy kodeks karny przewiduje do 5 lat więzienia. Nikt jeszcze w Polsce z takiej możliwości nie skorzystał.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto