Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Największym sukcesem Helmuta Kriegera jest wspaniała rodzina

Andrzej Azyan
Helmut Krieger zgromadził sporo pucharów i medali.
Helmut Krieger zgromadził sporo pucharów i medali.
Sławięcice, dzielnica Kędzierzyna-Koźla, słynie nie tylko z Zakładów Chemicznych. Przyjeżdżając tu, na każdym kroku można się przekonać o tym, że jej mieszkańcy dbają o to, aby wyglądała ona schludnie.

Sławięcice, dzielnica Kędzierzyna-Koźla, słynie nie tylko z Zakładów Chemicznych. Przyjeżdżając tu, na każdym kroku można się przekonać o tym, że jej mieszkańcy dbają o to, aby wyglądała ona schludnie. W piękny, jak na tę porę roku, dzień grudniowy przyjechaliśmy do Sławięcic, aby spotkać się z Helmutem Kriegerem. Czekał na nas z żoną Dorotą na ganku przed swoim domem. Równo przystrzyżony trawnik, z tyłu foliowe namioty na pomidory i warzywa.

- Po wielu latach startów, ciągłych wyjazdach na obozy, zgrupowania, mistrzostwa, mityngi, życiu na walizkach, przyszedł czas, aby pobyć w domu. Lubię pracować w ogrodzie, sadzić, pielić i zbierać plony. Najbardziej cieszę się wtedy, kiedy mogę sobie zrobić sałatkę ze świeżych pomidorów i ogórków - mówi 48-letni Krieger.

- Helmut uwielbia pracować wokół domu. Zawsze coś upiększa. Wykopał studnię, z której czerpiemy wodę do podlewania roślin - dodaje pani Dorota.

Oboje zapraszają nas do salonu. Wkrótce na stole pojawia się aromatyczna kawa i wspaniałe domowe ciasto z jabłkami. Nie mogło być lepszej atmosfery do tego, aby wspominać lata, kiedy gospodarz tego domu był w Polsce absolutnym królem pchnięcia kulą. Dziesięć razy z rzędu (1986-1995) zdobył mistrzostwo kraju na otwartym stadionie i dziewięć razy w hali (1984, 1987-1993, 1995).

Banalny początek

Sportowa kariera Kriegera zaczęła się dość banalnie. W Blachowni chodził do przyzakładowej szkoły Metalchemu. Tam na rosłego chłopaka zwrócił uwagę nauczyciel wychowania fizycznego, profesor Marian Misiewicz, który zaprosił go na szkolne zawody lekkoatletyczne. Od samego początku swojej bogatej kariery związał się z Chemikiem Kędzierzyn i do jej zakończenia był mu wierny, nie licząc okresu pobytu w wojsku w Śląsku Wrocław, czy - u schyłku sportowej drogi - w Unii Kędzierzyn i Ekonomiku Nysa.

- Zanim na dobre zająłem się pchaniem kuli, przez pół roku podnosiłem ciężary. Rzucałem także młotem i dyskiem. Miałem zawsze problemy z obrotami przy rzucie młotem. Z pierwszym wszystko było w porządku, ale drugi i trzeci sprawiał mi już kłopot. Nie mogłem się wczuć w przedłużony ciężar na lince. Zostałem więc przy kuli - opowiada Krieger.

Postawił się Daszkiewiczowi

W pierwszej połowie lat 80. trenerem kadry kulomiotów był Aleksander Daszkiewicz, który jednocześnie pracował jako szkoleniowiec w lekkoatletycznej sekcji w Górniku Zabrze. Pod jego wodzą w 1983 roku w Helsinkach na I mistrzostwach świata, złoty medal zdobył Edward Sarul. Jak już wspomnieliśmy, Krieger cały czas trenował w Chemiku, najpierw pod kierunkiem trenera Wojciecha Derezińskiego, a potem Józefa Wojnara. Jednak jako członek narodowej kadry został przydzielony do Daszkiewicza.

- Byłem w Zabrzu tylko pół roku. Trener Daszkiewicz miał specyficzny sposób prowadzenia zawodników. Dzień przed startem robiliśmy na sto procent siłę. Mnie to zupełnie nie odpowiadało, bo inaczej trenowałem w klubie. Miał on specyficzny sposób podejścia do zawodników. Mnie mówił, że nadaję się do przestawiania stodoły, a nie pchania kuli. W Birmingham przed zawodami zbuntowałem się. Nie wykonałem jego ćwiczeń i tak się zakończyła nasza współpraca - mówi Krieger.

Samotny w Seulu

Po raz pierwszy zakwalifikował się na olimpiadę w 1984 roku do Los Angeles. Niestety, polityczne względy spowodowały, że polscy sportowcy, zamiast pojechać do Ameryki, zostali w kraju.

Cztery lata później nie było już żadnego problemu z wyjazdem na igrzyska do Seulu. Krieger zajął tam dwunaste miejsce, a tak wspomina swój pobyt w stolicy Korei Południowej:

- Bardzo ładna impreza, egzotyczny kraj. Miałem trochę kłopotów z aklimatyzacją. Mogłem uplasować się wyżej, ale pojechałem tam bez swojego trenera. W Polskim Związku Lekkiej Atletyki zawsze brakowało pieniędzy. Oszczędzano na wszystkim. O ile na mityngi można było udać się bez trenera, o tyle na olimpiadę było to już wręcz paradoksalne. Piętnaście dni ćwiczyłem bez trenera i nie miał kto zweryfikować moich błędów. Przed wyjazdem do Seulu na zawodach w Lubinie uzyskałem wynik 21,03. To był niezły rezultat. Szkoda, że na olimpiadzie nie udało się mi go powtórzyć - wspomina Krieger, który pchnął wtedy kulę na odległość 20,20 w eliminacjach i 19,51 w finale. Wygrał Ulf Timmermann wynikiem 22,47.

Poczuł smak bezrobocia
Sportową karierę Krieger zakończył w 1996 roku. Stanął przed koniecznością wyboru dalszej drogi życiowej. Był absolwentem Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Blachowni i Zespołu Szkół Rolniczych w Komornie, uzyskując tytuł technika rolnika.

- Sądziłem się z Unią Kędzierzyn, w której po reorganizacji Chemika występowałem. Nie płacili mi stypendium. Nie miałem za co utrzymać rodziny. Zmuszony zostałem do zarejestrowania się jako bezrobotny. Pomógł mi wtedy były dyrektor Chemika. Zatrudniłem się w straży przemysłowej w Azotach. Potem zaczęły się przekształcenia. Powstawały nowe firmy. Pracowałem w nich jako ochroniarz i tak jest do dzisiaj - mówi Krieger.

Uważa, że jego największym osiągnięciem życiowym jest to, że posiada wspaniałą rodzinę. O żonie Dorocie już wspominaliśmy. Dumny jest także z 17-letniego syna Mateusza, który chodzi do słynnego Technikum Żeglugi Śródlądowej w Koźlu, ale uczy się w klasie samochodowej. Ostatnio zapisał się do szkolnej orkiestry, gra na suzafonie.

Ze sportem Helmut Krieger ma luźny kontakt. Trochę ćwiczy w siłowni zrobionej w piwnicy swojego domu.

- W Kędzierzynie dawni działacze i zawodnicy chcą znowu powołać lekkoatletyczny klub. Chętnie im pomogę - zapewnia Krieger.

Z wielu startów na zawodach krajowych i zagranicznych zgromadził dużą kolekcję medali, pucharów i różnych pamiątek. Część tych trofeów znajduje się w salonie na kominku, a większość w dwóch walizkach.

- Będę musiał kiedyś to wszystko posegregować i urządzić domową wystawę - twierdzi Krieger.

Działa także społecznie. Jest członkiem Towarzystwa Przyjaciół Sławięcic. Miejscowość ta obchodziła tym roku 750-lecie istnienia. Krieger interesuje się jej historią. To jego nowa pasja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Największym sukcesem Helmuta Kriegera jest wspaniała rodzina - Opolskie Nasze Miasto

Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto