Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od Dakaru do Dakaru - 500 kilometrów bez amortyzatora

Leszek Jaźwiecki
Polska ekipa na mecie Rajdu Dakar. Ale zarówno obaj motocykliści Orlen Team, Jacek Czachor i Marek Dąbrowski, jak Krzysztof Hołowczyc już myślą o następnym.
Polska ekipa na mecie Rajdu Dakar. Ale zarówno obaj motocykliści Orlen Team, Jacek Czachor i Marek Dąbrowski, jak Krzysztof Hołowczyc już myślą o następnym.
Na metę tegorocznego 29. Rajdu Dakar w stolicy Senegalu dotarli najlepsi z najlepszych. Innych pokonały trudy rajdu, niektórym zabrakło po prostu odrobiny szczęścia.

Na metę tegorocznego 29. Rajdu Dakar w stolicy Senegalu dotarli najlepsi z najlepszych. Innych pokonały trudy rajdu, niektórym zabrakło po prostu odrobiny szczęścia. Z 245 motocyklistów, którzy wystartowali z Lizbony, do stolicy Senegalu dojechało 132. Wśród tych, którzy dotarli na metę w Dakarze, znaleźli się Jacek Czachor i Marek Dąbrowski. Kapitan Orlen Team po piętnastu ciężkich etapach zajął 10 miejsce w klasyfikacji generalnej. Wyrównał tym samym swoje najlepsze osiągnięcie z roku 2004, ale dwukrotnie poprawiał polski rekord tego rajdu. Najpierw na etapie do Kayes odnotował trzeci rezultat odcinka specjalnego, a dwa dni później był jeszcze szybszy i zajął drugie miejsce.

Udowodniłem sobie, że potrafię szybko jeździć i gdy nie popełniam błędów, jestem w stanie walczyć z najlepszymi zawodnikami na świecie - ocenił swój starta Czachor. - Walka o zwycięstwo jest dla mnie i dla Marka Dąbrowskiego, którzy nie jesteśmy kierowcami fabrycznymi, jeszcze mało realna.

Polski motocyklista mógł zająć wyższe miejsce, ale na 12 etapie zatrzymał się przy Fransie Verhoevenie.

- Holender miał wypadek, leżał przywalony motocyklem - opowiada o tym kapitan Orlen Team. - Miał złamane oba obojczyki, nie mógł nawet zdjąć okularów. Postawiłem jego motocykl, uruchomiłem system informujący organizatora o wypadku, zamieniłem z nim kilka słów. Frans powiedział, abym jechał dalej. Postój trwał 2-3 minuty.

Czachor opowiada o tym bez emocji. Dla niego takie zachowanie było normalne, ludzka reakcja niesienia pomocy drugiemu człowiekowi, rywalowi, ale także koledze. Verhoeven powiedział później, że zanim polski motocyklista się zatrzymał, przejechało kilku innych i nikt nawet nie zwolnił.

Drugi polski motocyklista, Marek Dąbrowski, zajął w tegorocznym rajdzie 24. miejsce. W rajdzie wystartował po prawie rocznej przerwie w treningach spowodowanej ciężką kontuzją, jakiej doznał w październiku 2005 roku podczas Rajdu Dubaju.

Tym razem na bardzo dobre miejsce nie liczyłem, gdyż zdawałem sobie sprawę z tego, że nie jestem jeszcze w optymalnej dyspozycji fizycznej - powiedział Dąbrowski. - Jechałem tak, aby dojechać do mety. Udało się, choć problemów nie brakowało. Największe kłopoty miałem podczas siódmego, najdłuższego w rajdzie etapu, gdy na początku odcinka specjalnego zablokowały się w moim motocyklu amortyzatory, których nie byli w stanie naprawić nawet mechanicy z zespołu KTM. Przejechałem prawie 500 km bez sprawnego przedniego zawieszenia. To tak, jakbym jechał po głębokich wybojach na rowerze z prędkością... 150 km/h. Na mecie nie czułem rąk, zastanawiałem się, czy nie zakończyć jazdy. Na szczęście po tym pechowym etapie mieliśmy w Atarze w Mauretanii dzień odpoczynku.

Jadący Nissanem Navara Krzysztof Hołowczyc z pilotem Jeanem-Marcem Fortinem mieli spore szanse uplasowania się w klasyfikacji generalnej w czołowej dziesiątce. Hołowczyc na dwóch odcinkach specjalnych plasował się na 7. miejscu, wygrywając z zawodnikami fabrycznych teamów Volkswagena, Mitsubishi i BMW. W realizacji planów przeszkodziły awarie samochodu i groźny wypadek na 13. odcinku specjalnym do Tambakundy, po którym Hołowczyc został śmigłowcem przetransportowany do szpitala w Dakarze.

Ten szalony rajd zakończył się dla nas źle - wspomina Hołowczyc. - Miałem trochę do siebie pretensji, dlaczego wjechałem w serię tych dziur, dlaczego ich nie ominąłem. Analizowaliśmy to i okazało się, że opis dokonany przez organizatora nie był precyzyjny. Trzy dziury były opisane jako jedna. Nie zamierzam jednak nikogo obwiniać. Innym udało się przecież przejechać przez to pechowe miejsce. Straciliśmy koło, samochód był poturbowany, ja również i nie mogliśmy już jechać dalej. Mogę natomiast powiedzieć jedno, na pewno tutaj wrócę, na pewno będę walczył i na pewno nie będę jechał powoli.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto