Jaka będzie zima 2017/2018?
Choć czekamy jeszcze na złotą polską jesień i tradycyjne babie lato, szafy z ciepłą odzieżą już zostały otwarte.
Zmuszają nas do tego prognozy pogody na najbliższe dni, a zwłaszcza noce: w dzień termometry pokażą do 12 st. Celsjusza, ale nocami i nad ranem słupek rtęci może spadać nawet do 0 stopni C. To pierwsze poważne ostrzeżenie dla kierowców.
Nieodłączne staje się pytanie: jaka zima czeka nas w tym sezonie? Czy są jakieś znaki na ziemi i niebie, które zapowiadałyby siarczyste mrozy lub raczej późnojesienną pluchę?
Ostatnie grudnie wcale nie były białe, a tym bardziej mroźne. Śnieg pojawiał się dopiero w styczniu, w lutym i marcu zaczynały się wiosenne roztopy, za to kwietnie i maje skąpiły nam ciepła. Tegoroczne majowe mrozy zniszczyły kwitnące sady i uprawy.
Teraz czekają nas drastyczne podwyżki cen owoców, w tym jabłek – nawet do 5-7 zł za kilogram. Ostatnio jednak różne serwisy pogodowe podają informacje - na razie mrożące krew w żyłach - że możemy się spodziewać najsurowszej zimy od stu lat. Na terenie Europy prognozują obfite opady śniegu i silne mrozy.
W niektórych krajach termometry pokażą nawet minus 30 st. Celsjusza. Pierwsze opady śniegu i przymrozki mogą się pojawić już w październiku. Na początku grudnia mieszkańców Europy północnej i środkowej, w tym Polskę, mają zaskoczyć temperatury niższe niż przeciętnie o tej porze roku. Zimno, śnieg i wiatr mają się utrzymywać aż do kwietnia.
Powodem tych zjawisk mają być nawiedzające – głównie kontynent amerykański – cyklony i huragany niszczące wszystko na swojej drodze. Ma temu też sprzyjać spadek aktywności słońca. Tylko że ponadprzeciętne, tropikalne temperatury latem, które w tym roku notowaliśmy również w Polsce, mają być skutkiem wzmożonej aktywności słońca, które jest współwinne ocieplaniu się klimatu na naszym globie.
Które teorie są zatem trafione, a które podyktowane być może interesami różnych branż, np. odzieżowej, opałowej itp.?
Jedno jest pewne: tak zwane zimy stulecia zdarzają się co pewien czas. Ostatnia zaczęła się u nas 29 grudnia 1978 r.
Do Polski dotarł wtedy znad Skandynawii bardzo rzadko spotykany układu niżów i wyżów. Zaczęły napływać lodowate masy powietrza. Temperatura spadła do minus 25 stopni, a przy silnych porywach wiatru zimno odczuwalne było jeszcze dotkliwiej. Opady śniegu trwające kilka dni sparaliżowały nie tylko życie na drogach. Zamknięto szkoły, wiele instytucji i zakładów pracy, bo ludzie nie mogli do nich dojechać. Zobacz też: Interwencja policji w parku.
16-dniowa prognoza pogody
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?