Dziennik Zachodni: Czy lubi pani bawić ludzi?
ANNA GUZIK: Tak. Myślę, że to jest jeden z aspektów mojego zawodu, Wiem, że nie wszystkim aktorom on odpowiada, ale mnie bawienie ludzi sprawia przyjemność. Komedia wymaga ogromnej precyzji; świetnego scenariusza, dobrej gry. Wszystko musi być dopracowane w najdrobniejszych szczegółach.
DZ Co sądzi pani o swojej bohaterce, Heli?
AG: To jest świetnie napisana rola. Bardzo lubię ją grać. Staram się nigdy nie rozpatrywać swoich bohaterów w kategoriach "lubię - nie lubię".
DZ: Na planie widać, że cała ekipa serialu bardzo się już ze sobą zaprzyjaźniła.
AG: Mamy za sobą wiele miesięcy wspólnej pracy i jesteśmy dobrze zgrani. Trudni powiedzieć, z kim bardziej się tu zżyłam. Przecież serial to nie tylko aktorzy czy reżyser. Jest jeszcze cała ekipa techniczna, charakteryzatorki. Z aktorami nadajemy na tych samych falach, ale dobre kontakty mam tu chyba ze wszystkimi.
DZ: Aktorzy twierdzą, że najgorzej gra się z dziećmi i zwierzętami. Tymczasem pani ma na planie i jedne, i drugie.
AG: To prawda, że z dziećmi gra się trudno, bo nie są zawodowymi aktorami. Tu jednak są specjalne osoby, które pracują nad nimi z tekstem, pomagają zrozumieć rolę. Do tego dzieci są grzeczne, nie rozrabiają. Nasze dzieci sobie świetnie radzą, więc lubię z nimi pracować.
DZ: W wielu pani notkach biograficznych można przeczytać, że urodziła się pani w Bielsku-Białej.
AG: Tylko w tych nieautoryzowanych. Pochodzę z Katowic, gdzie zresztą nadal bywam od czasu do czasu. Z Bielskiem-Białą jestem związana od kilku lat poprzez teatr.
DZ: W jakich spektaklach możemy tam panią oglądać?
AG: Między innymi w: "Czarnej komedii", "Allo, Allo" i "Koncercie do łez".
DZ: Który rodzaj aktorstwa, przed kamerą czy na scenie, jest pani bliższy?
AG: To pytanie często jest mi zadawane, ale ja nie potrafię na nie odpowiedzieć. To zupełnie dwie różne dziedziny.
DZ: Jak to się stało, że wybrała pani studia w szkole teatralnej, a nie na AWF-ie. Przecież przez lata grała pani w piłkę ręczną.
AG: Często tak bywa, że wykonuje się w życiu zwrot o 180 stopni. Zmieniamy drogę, którą szliśmy do tej pory. Nie interesowałam się wcześniej teatrem. Owszem, lubiłam film. Decyzję o zdawaniu do szkoły teatralnej podjęłam pod wpływem impulsu.
DZ: Czy gra pani jeszcze w piłkę?
AG: Kiedyś grałam w juniorach AZS-u Katowice. Teraz nie uprawiam już zawodowo sportu. Na to trzeba mieć odpowiedni rytm życia, z przynajmniej czterema godzinami dziennie na trening.
DZ: Obecnie trwają zdjęcia do trzeciej serii "Heli w opałach". Co planuje pani po zakończeniu pracy przy tym sitcomie?
AG: Plany zawodowe mam teraz raczej teatralne, ale nie chcę zdradzać ich szczegółów. Wiem, że pewne rzeczy można zapeszyć.
DZ: Niedawno kupiła pani mieszkanie w Warszawie. Czy to oznacza, że pora na przenosiny do stolicy?
AG: Nie, ja mam dwa domy. Często zdarza mi się zastanawiać, co w którym zostawiłam. Jeżeli przez dwa miesiące mam zdjęcia do "Heli", to mieszkam w Warszawie. Jeżeli jednak mam dużo pracy w Bielsku, to tam mieszkam . Mieszkania warszawskiego jeszcze nie urządziłam i nie mam na to jakichś specjalnych pomysłów. Mam teraz dużo pracy i to mieszkanie ma mi ułatwić wypoczynek.
DZ: Jak lubi pani odpoczywać?
AG: Najtrudniej jest oderwać się psychicznie, tak by nie zastanawiać się nad rzeczami zawodowymi. Dobrze odpoczywam tam, gdzie telefon komórkowy jest zbędny, na przykład w górach. Chętnie wybieram się w Beskidy. Nie jest zapaleńcem, który wyrusza w wielodniowe trasy. Jestem turystą spacerowym.
DZ: Wróćmy jeszcze na koniec do serialu. Czy widząc problemy Heli z jej dziećmi, sama myśli pani o macierzyństwie?
AG: Nigdy nie mów nigdy!
NORBLIN EVENT HALL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?