Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Maciejem Dęboszem, nowym komisarzem w "W-11"

Rozmawiała: Regina Gowarzewska-Griessgraber
Dziennik Zachodni: Co poczułeś, gdy pierwszy raz stanąłeś przed kamerą jako jeden z głównych bohaterów popularnej serii telewizyjnej? Maciej Dębosz: Potworny ucisk w żołądku.

Dziennik Zachodni: Co poczułeś, gdy pierwszy raz stanąłeś przed kamerą jako jeden z głównych bohaterów popularnej serii telewizyjnej?

Maciej Dębosz: Potworny ucisk w żołądku. Po kolejnych scenach wszystko jednak minęło i teraz już czuję się przed kamerą dosyć swobodnie.

DZ: Nie wydało ci się jednak dziwne, że po prawdziwych akcjach nagle trafiłeś w udawane życie? Miałeś dotąd w rękach prawdziwą broń…

MD: (śmiech) A teraz mam plastikowego glocka. Powoli się z tym oswajam. Jedno jest pewne: serialowe życie jest o wiele mniej ryzykowne niż to, co robiłem dotąd.

DZ: Czy podczas serialowych zatrzymań przestępców nie musisz sobie powtarzać: "To jest fikcja"?

MD: Ja to robię tak jak w realu. No, może na 90 procent. Producenci chcą, żeby wszystko było zrobione fachowo. Przeszukanie, kajdankowania. Mięśni się nie da przestawić, a one doskonale pamiętają każdą prawdziwą akcję. Nie markuję. Czasem tylko kamerzyści nie mogą nadążyć za mną na planie, gdy biegnę za "przestępcą".

DZ: Dlaczego zdecydowałeś się na udział w serialu?

MD: Lubię nowe wyzwania. Większość moich marzeń i pomysłów spełniłem już w pracy zawodowej. Chciałem teraz zobaczyć, jak wygląda serial od wewnątrz. Byłem już kilka razy na planie, ale to były epizody. Czasami ekipa serialu "wypożycza" nas z oddziału. Występowałem jednak zamaskowany w kominiarce i nawet przez myśl mi nie przeszło wówczas, że mogę zostać jednym z głównych komisarzy. Ludzie z ekipy telewizyjnej ośmielili mnie jednak i zgłosiłem się na casting. W jednostce jestem teraz na urlopie bezpłatnym.

DZ: Gdzie służysz?

MD: W samodzielnym pododdziale antyterrorystycznym w Krakowie. To dosyć specyficzna jednostka, w której wiele można zobaczyć i zrobić. Ukończyłem takie kursy, na jakie większość ludzi nie ma szans. Jestem: skoczkiem spadochronowym, płetwonurkiem, strzelcem. Mam za sobą: kurs techniki szybkiej jazdy samochodem, ratownictwa z powietrza, speleo, pomocnika instruktora narciarstwa. Już sam nie pamiętam wszystkich swoich specjalności.

DZ: A techniki walk?

MD: Bardziej nastawione są na obezwładnianie niż na atak. Z elementami krav magi, kick boxingu. Sporo bazujemy na judo.

DZ: Jak trafiłeś do antyterrorystów?

MD: Mając 19 lat postanowiłem zdawać do policyjnej szkoły oficerskiej w Szczytnie. Nie dostałem się. Poszedłem do policji. Dwa lata spędziłem w prewencji. Potem dowiedziałem się o pododdziale AT. Zdałem sprawdziany i zacząłem jako szeregowy w plutonie szturmowym. Teraz jestem młodszym aspirantem.

DZ: A w serialu?

MD: Komisarzem (śmiech). To bardzo szybki awans.

DZ: Byłeś na misjach zagranicznych.

MD: Dwukrotnie byłem w Jugosławii, z ramienia ONZ jako polska jednostka specjalna policji. Przyczyniło się to do wielu rzeczy w moim życiu, między innymi do napisania pracy magisterskiej. Studiowałem na AWF-ie i napisałem pracę o wychowaniu fizycznym w jednostce policji w Kosowie. Miałem burzliwe wyjazdy, dwa razy po pół roku. Byłem w środku zamieszek w Mitrovicy. To miasto rzeka dzieli na część serbską i albańską. Most jest punktem zapalnym. Za pierwszym razem zamieszki były wywołane przez Serbów, za drugim - przez Albańczyków.

DZ: Nie boisz się, że w udawanym, serialowym świecie w końcu zabraknie ci adrenaliny?

MD: Póki co, traktuję serial jako przygodę. Może za jakiś czas zabraknie mi pracy w oddziale. Nie potrafię jeszcze jednak odpowiedzieć na to pytanie.

DZ: Czy wcześniej oglądałeś serial?

MD: Sporadycznie, razem z synem, który jest jego fanem.

DZ: Czy pierwsze dni zdjęciowe spełniły twoje wyobrażenia o pracy na planie?

MD: Nie spodziewałem się, że tyle ludzi pracuje wokół każdego odcinka. Nie wyobrażałem też sobie, ile potrzeba do tego sprzętu. Wiedziałem, że akcje są fikcyjne, ale są fajnie zrobione. Producenci korzystają z naszych doświadczeń, bo często cywile nie potrafią zrozumieć specyfiki dochodzenia. Pytają więc nas o zdanie, wszyscy są bardzo otwarci.

DZ: Jak rodzina podchodzi do twojej nowej pracy?

MD: Reagują znakomicie, chociaż żona nadal w to wszystko nie wierzy.

DZ: Chyba jednak woli cię mieć w serialu niż na Bałkanach.

MD: Oczywiście. Tym bardziej że zapowiedziała, iż już mnie nigdy na żadną misję nie puści. Myślę, że teraz będzie spokojniejsza. Dorota bardzo przeżywała każdy wyjazd. Mój syn, Patryk jest ze mnie bardzo dumny. Już pytał, czy przyjdę do jego klasy i opowiem o serialu. Chciałbym, żeby poradził sobie z nową sytuacją. Wiem, że może spotkać się z jakimiś kąśliwymi uwagami. Przecież teraz wszyscy zobaczą, że ma ojca gliniarza, i to jeszcze popularnego. Wiem, że policjantów nie trzeba kochać, ale trzeba ich szanować. Będę dużo rozmawiał z Patrykiem. To mądre dziecko i sądzę, że da sobie ze wszystkim radę.

DZ: Właśnie, popularnego. Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że już wkrótce nie usiądziesz tak spokojnie w knajpce na kawie, jak dzisiaj.

MD: Wiem. Zauważyłem to już, idąc przez miasto z Anią Potaczek. Wszyscy do niej podchodzą, witają się jak z najlepszą znajomą. Staram się na razie o tym nie myśleć, ale nie obawiam się popularności. Jestem człowiekiem otwartym, wesołym, ale stanowczym. Bezwzględnym dla bandziorów, ale z otwartym sercem dla ludzi. Zresztą są już pierwsze symptomy tego, że nic nie będzie tak jak dawniej (śmiech). Pojawiły się o mnie artykuły w gazetach. Dziwnie się z tym czuję. Patrzę - jakiś klient na zdjęciu, przyglądam się bliżej, a to ja. Z reguły antyterrorysta nie afiszuje się swoim wyglądem. Do tej zmiany też się muszę przyzwyczaić.

DZ: W serialu będziesz właśnie partnerem komisarz Anny Potaczek. Zastąpisz Kubę Gęsiarza.

MD: Kuba miał już wypracowany styl i fanów. Jestem zupełnie inny niż on, więc nie obawiam się porównań. Ekipa przyjęła mnie znakomicie. Zresztą oczekuję od wszystkich współpracowników uwag, a nawet krytyki. Przecież ja się dopiero uczę pracy na planie. Z Anią współpracuje mi się wspaniale. To fachowiec, widać że pracowała w dochodzeniówce. Gdy przeprowadza przesłuchania, nawet fikcyjne, widać jej wielki profesjonalizm. Dużo mi pomaga. Delikatnie wskazuje pewne myki, niczego nie narzucając. Dobrze się z nią czuję jako partnerką. Dla mnie najtrudniejsze są przesłuchania w komisariacie. Wywodzę się z pionu bojowego, więc rzadko miałem z tym kontakt. Powoli jednak oswajam się. W plenerze, pościgi czy zatrzymania, nie sprawiają mi problemu.

Maciej Dębosz

Młodszy aspirant - ma 34 lata, pochodzi z Krakowa. Jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Od 14 lat pracuje w policji. Od 1996 r. jako antyterrorysta. W 2007 r został dowódcą Plutonu Szturmowego Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego Policji. Ma żonę Dorotę i 12-letniego syna Patryka. Pasjonuje go piłka nożna, narciarstwo, pływanie, nurkowanie, skoki spadochronowe. Po raz pierwszy w serialu "W-11" zobaczymy go 18 października.

od 16 lat
Wideo

Szutroza - Szlakiem Wielkopolskich Łowisk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rozmowa z Maciejem Dęboszem, nowym komisarzem w "W-11" - Opolskie Nasze Miasto

Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto