Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Alicja Gortat: Gdy Marcin był mały, lubił bawić się lalkami

Redakcja
Marcin Gortat jest bardzo związany z mamą. Codziennie rozmawia z nią przez internet
Marcin Gortat jest bardzo związany z mamą. Codziennie rozmawia z nią przez internet Fot. Wojciech Barczyński
Życzenia złożyli sobie przez skype'a. Marcin Gortat jest na Florydzie. Jego mama witała Nowy Rok w Łodzi. Z Alicją Gortat rozmawia Marek Kondraciuk, łącząc się elektronicznie z Marcinem

Jaki prezent Mikołaj przyniósł Marcinowi?

Mama: Złote spinki do koszuli z wygrawerowanym monogramem MG 13. Marcin ma już taki wisiorek, więc będą pasować do kompletu. Wysłałam mu też opłatek. W okresie świątecznym Orlando Magic grali mecze, więc nie było szans, żeby syn przyleciał do Polski. Życzenia złożyliśmy sobie przez skype'a. Codziennie zresztą widzimy się na ekranie komputera.

Smaku karpia i wigilijnej grzybowej komputer jednak nie prześle...

Mama: Oj trafił pan, bo moją grzybową Marcin uwielbia. Daję dużo grzybów i w ogóle jakoś tak wychodzi mi specyficzny smak. Syn mówi, że nie da się z nią porównać żadnej innej zupy. Za polskim jedzeniem Marcin tęskni najbardziej. Od niedawna ma polską kucharkę, która stara się nadać potrawom rodzimy smak. Wkrótce na Florydę leci mój drugi syn Filip i Marcin już zażyczył sobie, żeby przywiózł polską kiełbasę. Ja zobaczę się z Marcinem dopiero wiosną, kiedy go odwiedzę w Orlando.

Syn: Nieustannie tęsknię za kuchnią mamy, a to co jem w Stanach, to nawet nie jest namiastka. Wigilia i potrawy świąteczne to apogeum mojej tęsknoty. Po świętach to najbardziej brakuje mi najzwyklejszych, niewyszukanych dań, kotletów mielonych i kurczaka. Przyprawione przez mamę mają wyjątkowy smak. Zawsze powtarzam, że tylko na takim jedzeniu mogłem urosnąć do 2,13 m.

Wyjazd Marcina zmienił wasze życie rodzinne?

Mama: O tyle, że widujemy się rzadziej. Więzi między nami pozostają takie, jak dawniej. Jesteśmy normalną rodziną, a Marcin zawsze tak samo cieszy się, kiedy jest w domu, na swoich Bałutach, wśród najbliższych. Powtarzałam mu: "Synku, pamiętaj skąd jesteś, skąd się wywodzisz". Myślę, że pamięta, choć teraz mieszka w Orlando. Jego światem i dniem dzisiejszym jest teraz Floryda. Uświadomiłam sobie to, kiedy po mistrzostwach Europy w Łodzi wrócił do USA i przysłał mi SMS-a: "Nareszcie mój kochany domek!". Muszę przyznać, że trochę mnie to zakuło w sercu. Ubolewam, że teraz jego dom jest tam, a nie tu, choć to rozumiem.

Syn: Jestem dumny z mojej Łodzi i z moich Bałut. Do Łodzi zawsze wrócę, bo to miasto w którym się wychowałem i którego nie zapomnę. To w moim sercu zawsze będzie miasto numer jeden. Wpadam tu z największą radością, żeby zobaczyć się z najbliższymi, odświeżyć wspomnienia, zrelaksować się. Kiedy latem byłem w Łodzi i mama we-szła rano do pokoju, aby mnie obudzić przez chwilę nie mogłem dojść do siebie i powiedziałem: "Wiesz mamo, przez chwilę myślałem, że to wszystko sen, że mieszkam w Stanach, że gram w NBA". Kocham też Florydę i teraz to jest mój dom. Świetnie mi się tam żyje.

Jakie prezenty Marcin najbardziej lubił jako dziecko?

Mama: U nas był taki zwyczaj, że dzieci dostawały worki prezentów. Jak Marcin był malutki, to był nietypowym chłopcem, bo lubił bawić się lalkami. Moja przyjaciółka miała córkę i często razem spędzaliśmy czas, a więc dzieci bawiły się misiami, laleczkami. Kiedy był starszy najbardziej cieszył się kiedy pod choinką znajdował sprzęt sportowy - korki piłkarskie, dresy, ochraniacze, bluzy bramkarskie, piłki. Z reguły przywoziłam prezenty z zagranicznych wyjazdów. Jako nastolatek Marcin urósł do 213 cm i wtedy już wszystko trzeba było kupować za granicą, bo w Polsce numeracja butów kończyła się na 46. On miał już wówczas numer 50. Do dziś Marcin traktuje sprzęt sportowy z niezwykłym sentymentem. Kiedy przeniósł się z Niemiec do USA przywiózł mi swoją kolekcję butów - co ja mówię butów, kajaków! Ma ich chyba z dziesięć par, różne fasony, nawet te swoje "Martimar". Taki przydomek nadali Marcinowi koledzy z drużyny w Kolonii. Czasem jestem wściekła, bo sprzęt zajmuje mi dużo miejsca, ale Marcin nie pozwala nic wyrzucić. Przywiózł też kilkanaście garniturów, wieszak już nie wytrzymuje.

Syn: Teraz też kolekcjonuję sprzęt sportowy i nie tylko sprzęt. W szatni wisi polska koszulka "Polish Pride", na butach obowiązkowo musi być polska flaga, duża biało-czerwona wisi w moim domu, na dłoniach noszę bransoletki z napisami np. "Bałuty Boy". Po EuroBaskecie mam koszulkę Adama Wójcika, naszego kapitana, który zakończył reprezentacyjną karierę.

Wśród pierwszych prezentów nie było piłki do kosza?

Mama: Nie, skądże! W szkole Marcin nie interesował się koszykówką. Liczył się tylko futbol. Był bramkarzem. Chodziłam na jego mecze i pamiętam jaki był rozżalony, kiedy trener wstawił do składu słabszego od niego syna kierownika drużyny. Zraził się i wtedy zaczął myśleć o innej dyscyplinie. Szybko rósł więc podpowiadałam mu, żeby spróbował sił w bliskiej mojemu sercu siatkówce. Uważam, że to piękny sport, ale chyba nie na temperament mojego syna. Jego żywiołem jest walka kontaktowa. Zdecydował się więc w końcu na koszykówkę.

Syn: Nie przepadam za grą w siatkówkę i szczerze mówiąc nigdy w nią nie grałem. Ale lubię pooglądać, jak grają nasze siatkarki i siatkarze. Koszykówka spodobała mi się już po pierwszych treningach. Wprawdzie na początku miałem kłopoty, żeby trafić do kosza, nie szło mi kozłowanie, ale tam była walka. Pamiętam, że mocno podbudowała mnie akcja w której zablokowałem reprezentanta Polski juniorów. Wszyscy dziwili się, że nowicjuszowi się to udało, a ja jeszcze bardziej uwierzyłem w siebie.

Czy już w młodości widziała w nim pani kandydata na wybitnego sportowca?

Mama: Uczyłam go w szkole, w młodszych klasach podstawówki, więc mogłam obserwować nie tylko w domu i na podwórku. Miał znakomitą koordynację, był ruchliwy, odważny, czego symbole co rusz pojawiły się na nogach. A to siniaki, w to jakieś otarcie skóry, a to szycie kolana w szpitalu. U nas w domu sport był wszechobecny. Ja byłam siatkarką, mąż medalistą olimpijskim w boksie. Cieszyłam się, że Marcin ma sportowe zacięcie, bo nie chciałam, żeby wystawał z kolegami po bramach. Na Bałutach można było zetknąć się z tak zwanym trudnym środowiskiem.

Papierosy, piwko?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto