Rosjanie wysłali do Vancouver drużynę, która, przynajmniej w teorii, miała szansę przebić się przez cały turniej z siłą krążownika. Aleksander Owieczkin, Jewgienij Małkin, Paweł Datsjuk są zazwyczaj superstrzelcami, ale nie w Kanadzie. Wczoraj zostali super chłopcami do bicia. Trudno to sobie nawet wyobrazić, ale rosyjskie wielkoludy podkute łyżwami, w ciągu pół godziny dostali lanie, jakiego się nawet nie spodziewali.
- Rzucili się na nas jak stado głodnych wilków - powtarzał z niedowierzaniem Nabokow, który musiał usiąść na ławce rezerwowych już na początku drugiej tercji.
- To było trudne doświadczenie - nie krył bramkarz, ale zapewnia, że się podniesie.
Cóż, inny Nabokow - Władimir - już prawie 80 lat temu pisał: "mogę przejść więcej niż moje buty." Zresztą tytuł książki, w której umieścił tę myśl, świetnie oddaje nastroje po porażce Rosjan: "Rozpacz".
Gazety w kraju Nabokowów tak ostro atakują "Sborną", że trener Wiaczesław Bykow nie wytrzymał i zaproponował na łamach jednej z nich, by na Placu Czerwonym ustawić gilotynę: "Skończcie z nami!" - wypalił ironicznie w rozmowie z "Sowieckim Sportem"
Bykow uważa, że zespół przegrał z godnością. To rywale byli lepsi. - Możecie sobie teraz sprawdzać kto z kim spał, co złego zjadł i czy przyjechał na mecz autokarem. Prawda jest jednak prozaiczna, jedynym powodem porażki był rywal. Lepszy od nas - bronił się szkoleniowiec.
Faktycznie Rosjanie wpadli w zęby wściekłej bestii, jaką była tego dnia reprezentacja Kanady. Od pierwszych sekund reprezentanci kraju "Klonowego Liścia" ruszyli do boju, jakby grali o życie. Chcieli stłamsić psychikę rywali i udało im się to. W pierwszej tercji każdy Rosjanin, obok którego znajdował się krążek, mógł być pewny, że wkrótce padnie na lód, rozbije głową bandę, a w najlepszym razie wypluje ochraniacz na zęby. Efekt był piorunujący: "Sborna" grała w "krążek parzy".
Kanadyjczycy mieli w oczach szał. Bo musieli. Chcieli przełamać fatalną olimpijską passę, bo z potęgą ze Wschodu nie wygrali od 1960 roku Gospodarze już w tym turnieju mieli ponadto raz wygarbowaną skórę: przez Amerykanów. W nocy ze środy na czwartek polskiego czasu stanęli naprzeciwko zespołu, który gra ostro. Przekonali się o tym na własnych kościach choćby Czesi, gdy Owieczkin wbił w lód Jaromira Jagra.
- Nie było, żadnego specjalnego zamówienie na atakowanie Owieczkina - zapewniał co prawda po meczu Sidney Crosby. Ta wypowiedź wcale jednak nie oznacza, że Kanadyjczycy nie mieli go na celowniku. Wręcz przeciwnie, już w ciągu pierwszego kwadrans Rosjanin był mocno poobijany.
Kanadyjczycy nie wyobrażają sobie więc innego scenariusza niż zdobycie złotego medalu przez hokeistów. Poza wpadką z USA (3:5, przez co musieli zagrać dodatkowy mecz z Niemcami, wygrany 8:2) imponują strzeleckim uporem. Już 215 razy posyłali krążek w kierunku bramki rywali, to więcej niż Amerykanie i Białorusini razem wzięci. Gracze z klonowym liściem na piersiach mają już na koncie 29 bramek, żadna inna drużyna nie przekroczyła 17. Dziś w nocy grają o finał ze Słowakami (właśnie 17 bramek w turnieju i ćwierćfinałowe zwycięstwo 4:3 ze Szwecją na koncie), a Amerykanie (po słabym meczu wygrali ze Szwajcarami 2:0) spotkają się z Finami (2:0 z Czechami).
Wielki finał zaplanowano na 28 lutego w nocy.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?