18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ukradli napis z obozu na zlecenie

Marian Satała
Policjanci z laboratorium kryminalistycznego badają ślady, pozostawione na literach.
Policjanci z laboratorium kryminalistycznego badają ślady, pozostawione na literach. Fot. Wojciech Matusik
Najważniejszy zleceniodawca kradzieży napisu "Arbeit macht frei" z Auschwitz to mieszkaniec jednego z państw europejskich. Według niepotwierdzonych oficjalnie informacji jest Szwedem.

Tymczasem Prokuratura Okręgowa w Krakowie wystąpiła wczoraj do sądu o tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące pięciu Polaków, zamieszanych w kradzież. Trzech przyznało się do winy i złożyło obszerne zeznania, dwaj pozostali twierdzą, że są niewinni. Na szczęście napis, który w niedzielę odnaleziono w częściach pod Toruniem, jest już bezpieczny w rękach policjantów.

Wczoraj na terenie byłego obozu w Oświęcimiu odbyła się wizja lokalna z udziałem trzech zatrzymanych, którzy przyznali się do winy. - Eksperyment potwierdził wersję zdarzeń, przedstawioną przez zatrzymanych - mówi Artur Wrona z krakowskiej Prokuratury Okręgowej.

Wrona podkreśla też, że obóz był nieodpowiednio chroniony, co ułatwiło kradzież słynnego napisu znad bramy. W tej sprawie ma się toczyć osobne postępowanie. Sprawcy w czwartek, w dzień poprzedzający kradzież, bez problemu dostali się na teren muzeum Auschwitz. Nikt z ochrony nie zainteresował się obcymi, którzy wyraźnie szukali kamer i oglądali, w jaki sposób napis jest umocowany nad wejściem na teren obozu. Złodzieje najpierw weszli po siatce na bramę i usiłowali odkręcić litery. Kiedy się przekonali, że nie mają odpowiednich narzędzi, wyszli z obozu i poszli do pobliskiego sklepu, by je kupić. W nocy znów wrócili i bez większych problemów zrabowali zabytkowy napis. Strażnicy odkryli jego brak dopiero ok. godz. 5 rano w piątek.

Do Oświęcimia przyjechało czterech złodziei. Jeden z nich był kierowcą, drugi obserwatorem, dwaj pozostali wykręcili, odpiłowali i ukradli napis. Potem przenieśli go do oczekującego w odległości ok. 150 m samochodu. Tam się okazało, że napis się nie zmieści (miał ok. 5 m długości), więc przecięli go na trzy części i odjechali do Czernikowa koło Torunia, gdzie czekał na nich piąty oskarżony.

Krakowscy prokuratorzy twierdzą, że złodzieje nie należeli do elity przestępczej. Za kradzież napisu mieli otrzymać 20 tys. zł do podziału. Andrzej M., polski mózg operacji, który w noc kradzieży siedział w domu w Czernikowie, znał tylko szefa grupy wykonawców Andrzeja S. Ten zaś zwerbował pozostałą trójkę: braci Radosława i Łukasza M. oraz Pawła S. Niektórzy z nich wcześniej byli karani.

Prokuratorzy nie potwierdzają na razie oficjalnie informacji mediów, że obcokrajowiec zlecający kradzież pochodził ze Szwecji. Mógłby na to wskazywać fakt, że dwóch złodziei wpadło w ręce policji w Gdyni. Mieli spieszyć się na prom.

Kiedy wczoraj na terenie oświęcimskiego obozu odbywała się wizja lokalna z udziałem sprawców kradzieży, w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Krakowie pokazano dziennikarzom odzyskany napis.

Na pierwszych dwóch fragmentach blacha jest pogięta, ale wyrazy "arbeit" i "macht" są wyraźne i czytelne. Natomiast we "frei" brakuje ostatniej litery: "i".

- Mamy również i tę brakującą literę - zapewnia Dariusz Nowak, rzecznik prasowy małopolskiej policji. Okazuje się, że "i" znaleziono w pobliżu obozowej bramy tuż po wykryciu kradzieży. Jednak policjanci początkowo zataili tę wiadomość.

- Nie informowaliśmy o tym, że "i" jest oddzielone od napisu, bo czekaliśmy na sygnał od złodziei. Spodziewaliśmy się, że będą żądać okupu. Dlatego chcieliśmy mieć pewność, że ci, którzy przekazują nam informacje, rzeczywiście wiedzą, jak wyglądał po kradzieży ten napis - tłumaczy rzecznik.

Odzyskany napis jest w tej chwili poddawany badaniom kryminalistycznym. - Potrwają dwa, trzy dni - informuje Lidia Puchacz z Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. - Na podstawie zostawionych śladów będziemy mogli stwierdzić, jakim narzędziem napis został pocięty, a nawet kto trzymał dany fragment. Chodzi przede wszystkim o ślady linii papilarnych.

W miejscu ukrycia napisu i w domach zatrzymanych złodziei policja znalazła różne narzędzia, które mogły służyć odpiłowaniu go znad bramy.

Premier Donald Tusk zapowiedział, że policjanci, którzy pracowali nad odzyskaniem napisu "Arbeit macht frei", dostaną nagrody. Andrzej Rokita, komendant małopolskiej policji, jego zastępca Marek Woźniczka i 14 najbardziej zasłużonych w tej sprawie funkcjonariuszy z pionu kryminalnego wyruszyli wczoraj do Warszawy, by spotkać się z premierem i odebrać nagrodę.

Tymczasem pięciu zatrzymanym dotąd sprawcom grozi do 10 lat więzienia. Trwają poszukiwania ich zagranicznego zleceniodawcy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto